Pierwszy list z przeznaczeniem dla władz miasta mamy od Modjeski.
Drugi list z przeznaczeniem dla mediów napisała ewar, a ja troszkę pozmieniałam.
Rzecz dotyczy schroniska w Orzechowcach. http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=72400&start=0
LIST I do władz miasta
Od kilku miesięcy w prasie, telewizji i na forach w internecie zamieszczane są bulwersujące informacje na temat sytuacji zwierząt w schronisku w Orzechowcach. W pomoc znajdującym się tam w tragicznych warunkach psom i kotom zaangażowało się wielu ludzi z całego kraju. Niestety nie jest możliwa radykalna poprawa losu zwierząt jedynie przy wsparciu miłośników zwierząt.
Dlatego zwracam się z apelem do Pana Prezydenta oraz do Rady Miasta Przemyśla o natychmiastowe rozwiązanie umowy ze Stowarzyszeniem SARA i przejęcie prowadzenia schroniska, o opiekę, należyte karmienie, szczepienie, leczenie i sterylizację znajdujących się tam zwierząt, za które są Państwo ustawowo odpowiedzialni.
Prezydent Miasta Przemyśla:
Robert CHOMA
ul. Rynek 1
37-700 Przemyśl
mail: mail@um.przemysl.pl
tel: 016-675 20 81
Naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska -
Janusz Szostek
ul. Ratuszowa 10a
37-700 Przemyśl
mail: komunalny@um.przemysl.pl
tel: 016-6782556
LIST II do mediów
Orzechowce, to wieś położona na Podkarpaciu, z dala od dużych miast i głównych dróg. Nie jest szczególna pod żadnym względem, a jednak jej nazwę i położenie znają tysiące ludzi, którzy desperacko walczą z bezdusznością urzędników, o poprawę losu zwierząt. Jest tam bowiem schronisko.
Około 200 psów, kilkanaście kotów (nie wiadomo ile dokładnie , bo nie nie ma żadnej ewidencji, nikt zwierząt nie liczy) i niestety najliczniejsza populacja szczurów. Tylko te ostatnie mają się dobrze. Żywią się karmą dla psów lub kotów, o ile dowiozą ją wolontariusze, a urozmaicają sobie dietę szczeniętami, które tam w ogóle nie powinny się pojawić. Nie ma jednak w tym schronisku zwyczaju sterylizacji zwierząt. Psy i suki żyją w tych samych boksach, zresztą rozlatujące się siatki, nie stanowią dla nich przeszkody. Szczeniaki leżą we własnym moczu i jedzą postną, niedogotowaną kaszę. W ostatnim tygodniu padło sześć z nich.
Zwierzęta przebywają w warunkach uwłaczających wszelkiej przyzwoitości, są chore, psy leżą w błocie i odchodach, wiele rozwalających się bud nie ma podłóg, Gdy wolontariusze oferują pomoc, ta przyjmowana jest niechętnie. Zorganizowanych przez wolontariuszy nowych bud, pracownicy nie wstawili do boksów przez miesiąc.
Zatrudniony na umowę zlecenie weterynarz, pojawia się tam na wezwanie pracowników, ci jednak stoją na stanowisku, że w schronisku chorych zwierząt nie ma.
Za pieniądze ofiarowane przez osoby prywatne, weterynarz wysterylizował kilka suk, dwie z nich, wrzucone do boksów dobę po zabiegu, rozpruły sobie brzuchy i zginęły w męczarniach. Nikt ich nie doglądał.
Koty żyją w ciemnej, wilgotnej, zagrzybionej piwnicy. Nikt nie sprząta przepełnionych kuwet. Na podłodze mnóstwo odchodów, bo źle karmione zwierzęta cierpią na biegunki.
Ostatnio udało się wywieźć stamtąd około 30 kotów - wszystkie były chore lub okaleczone. Zdziwiona kierowniczka twierdziła, że są przebadane przez weterynarza, który zdiagnozował jedynie świerzb. Siedmiu zwierząt nie udało się uratować mimo intensywnego leczenia. Jedną kotkę, tuż przed zabraniem ze schroniska, zagryzły psy - jeden z pracowników czegoś nie domknął, nie zauważył - jeden kot mniej , jeden więcej i tak nikt ich w Orzechowcach nie liczy.
Sterta gnijących kości ,które mają być "jedzeniem" dla zwierząt, grzyb w piwnicy, smród i błoto, gnijące posłania , odleżyny, szczeniaki leżące we własnym moczu -taki widok jawi się tym, którzy mają odwagę tam pojechać. Ile zwierząt można stamtąd zabrać? Dlaczego odpowiedzialni za tę placówkę i pobierający pensję co miesiąc, nie wywiązują się ze swoich obowiązków? W wielu schroniskach w Polsce dzieje się źle , w każdym są także chore zwierzęta, ale w Orzechowcach jest tragicznie dlatego, że jedyną bolączką pracowników jest zamieszanie wokół schroniska. Nie martwią się, jak sprawić, by polepszyć los zwierząt, ale o to, jak ukryć zaniedbania. Chcą tylko, aby wszyscy dali im spokój. To również jedyna bolączka urzędników, którzy mogliby zrobić cokolwiek w sprawie tych zwierząt.
Nikt nie chce nam pomóc. Setki pism, sprawy w prokuraturze, petycje do władz miasta, zdjęcia, filmy, zaświadczenia od weterynarzy o stanie zdrowia zwierząt stamtąd wywiezionych i nic. Dlaczego? Bardzo prosimy o pomoc w imieniu tych, którzy nie mogą upomnieć się o swoje prawa i mogą bezkarnie być dręczone. W imieniu zwierząt.
Jeśli chodzi o media, to nie mam pojęcia - TVN, Gazeta Wyborcza, Polsat, czy co Wam przyjdzie do głowy.
makrejsza pisze:Ja wysłałam wiadomość ze strony www.polsat.com.pl, poza tym na maile : kontakt@tvn24.pl , redakcja_portalu@agora.pl , gdzie jeszcze wysyłać?
Chodzi o to, aby zasypać ich tymi listami, więc bardzo proszę o pomoc. W drugim liście jest napisane, że tysiące ludzi walczą, ale tak naprawdę, to chyba tylko garstka, ale jak podpiszecie, to może będą tysiące

Jeśli ktoś z Was miałby jeszcze jakiś pomysł, jak ruszyć sprawę Orzechowców do przodu, to wszelkie propozycje mile widziane.
Jeśli ktoś potrafi napisać lepiej, dobitniej, bardziej przejmująco, to śmiało!