Szczepić koty trzeba, nie ma co kombinować. W tym roku była paskudna epidemia panleukopenii, chorowały koty nie wychodzące nigdy z domu - bo wirusa przynosili ludzie na butach, można go było też złapać w lecznicy. Moim zdaniem nie ma więc co kombinować, tylko szczepić, ale:
- zawsze w tylną łapkę, najlepiej tę samą (szczepi się co dwa lata, więc można spokojnie) - w razie mięsaka poszczepiennego amputacja łapki jest możliwa, amputacja karku nie;
- szczepić najniższą konieczną szczepionką, jeśli kot nie wychodzi, nie ma sensu szczepić wścieklizny, chlamydia dają wątpliwą odporność na kilka miesięcy zaledwie (a przy tym jest najwięcej reakcji poszczepiennych), a białaczka też nie jest konieczna często;
- szczepić nie częściej niż co 2 lata, za to u zaufanego weta, który przechowuje szczepionkę w odpowiednich warunkach i wie, że np. tricat czy purevax są dwuskładnikowe i nie wstrzyknie samego rozpuszczalnika
Co do purevaxu - nie mam zaufania chyba, bo znam poprzez forum i moją wetkę dwa prawie dorosłe koty, zaszczepione dwukrotnie puervaxem, które pół roku później ledwie przeżyły panleukopenię powikłaną kalciwirozą

Pytanie tylko czy to szczepionka jest do d... czy wet, który szczepił zrobił to źle...
Z kolei jeśli chodzi o szczepienie na białaczkę zakaźną, to ponoć purevax najlepszy technologicznie.