kiedy mysle o wczorajszej rozmowie z gosciem w srodku sie mi wszytsko wywraca z nerwów
na dzien dobry gosci odmówił wydania kotki...mówiac ze on sam kiedys zawiezie ją na zabieg
potem wykrecał się od tej stowy którą mi obiecał dac...
mówiąc ze to za drogo, że śrut jest tanszy i że on sam zadba o to zeby liczebnosc kotów zlikwidować...i że nie bedzie na "jakies popier...koty, nawet k..złotówki dawał'
ostatecznie kociaki i kotka pojechały ze mną (100 zł też + 10 na paliwo )...i to jedyna dobra wiadomość...
u gościa zostały dwa kociaki z wiosennego miotu-kompletnie dziczki, płci nieznanej...po kastracji (na nasz koszt

) moga tam wrócić..."żarcie dostaną"
i dwa maluszki takie 4 miesieczne-tez dziczki...sliczne, z okrągłymi łepkami, oczetami jak złotowki . Cuda.
je trzeba zabrać...
facet powiedział że on "nie bedzie robił na jakies k..popier...koty" i jesli ich nie zabiorę, zrobi z nimi po swojemu porzadek....
ratunku!!!!!!!!