Kotka została wyrzucona w Tuszynie...prosto pod miejsce pracy naszej fundacyjnej koleżanki Hani. Przerażliwie płakała, chodziła od człowiek do człowieka, błagając o pomoc. Przerażona, zmarznięta...i oszpecona. Nie wiemy czy to co dzieje się na jej mordce to "dzieło" człowieka, czy sama sobie to zrobiła. Wygląda to tak jakby całe płaty skóry z sierścią odchodziły jej z noska (kwas?, rozpuszczalnik?)...Hani zabrała kicię do siebie, ale kotka musi cały dzień siedzieć zamknięta w klatce, ponieważ Hania ma amstaffa, który absolutnie nie toleruje innych ziwerząt...Pilnie szukamy nawet domku tymczasowego dla kitulki.

Ostatnio edytowano Pt lis 16, 2007 20:30 przez
Moriaaa, łącznie edytowano 2 razy