Czas na aktualizacje mojego cyklu. Znowu niezawodnym bohaterem jest RySio.
Łazienkowy RySio
RySio lubi sie mna kapac, a wlasciwie musi przbywac ze mna w lazience, bo inaczej z drugiej strony drzwi slychac rodzierajace jeki i charczenie, czasem dochodzi wrzask HrupTaka ktory obrywa od rozezlonego tyrana. Do tego dochodzi szarpanie drzwiami i wpychanie lapy az po lokiec. Moje nerwy tego nie wytrzymuja i chetnie ulegam despocie

.
RySio wkracza do lazienki i zajmuje kilka pozycji:
- obserwator na polce na pralce,
- obserwator spod wanny
- obserwator na krawedzi wanny (bardzo chybotliwa pozycja)
Jak w koncu opuszczam wanne RySio lubi wskoczyc do niej, kiedy woda siega mu do kostek, brodzic i parskac radosnie. Zdarzylo mu sie jednak kilka skokow przed czasem splyniecia wody, co dalo efekt mokrego szczura

zamiast kota. Dlatego RySioo zawsze grzecznie pyta: Mrauuu? czy moze juz wskoczyc.
Tak bylo i dzisiaj. RySio wszedl, a w wannie woda splynelo dopiero do polowy. RySio oparl sie lapkami o krawedz wanny, spojrzal znaczaco na mnie i spytal : Mrauuu? Rzeklam: Nie Rysiu poczekaj chwile.
Rysio poczekal sekunde i spytal: Mrauuu? Znowu odpowiedzialam to samo.
Rysio po 2 sekundach cierpliwie ponowil pytanie, po czym nie czekajac na odpowiedz dzielnie wskoczyl na krawedz, mordka w kierunki wody. Oczy wyszly mu z orbit na widok rozlewiska i postanowil wykonac manerw zwrotu swoim tlusciutkim 5 kg cielskiem (niekoniecznie zwinnym

). W trakcie zamiany d^&&** na glowe, na 5 cm pasku wanny, jego potezny zad przewazyl i zjechal w wode. Zobaczylam pyszczek RySia i jego bohatersko wczepione lapki w ww krawedz, po czym kotek wyskoczyl z ociekajacymi majtasami na podloge.
Troche sie chyba wstydzil, wiec stanal w kaciku i robiac dzielna mine na pytanie: Co jest RySiu? nic nie odrzekl, jedynie jego dupka podrygiwala rytmicznie cos w stylu KajaGooGoo, co jakis czas z plaskiem odrywajac stopki od podlogi, na glazure sciekala mala Niagara.
RySio przez kolejnych 5 minut demonicznego acz dyskretnego tanca nadal sie nie przyznal ze zmoczyl majciochy, wiec musialam go zdemaskowac.
Podnioslam delikwenta do gory i zobaczylam, ze ta ofiara, zmoczyla tylko nogawki i lapki, tylek i ogon zostal suchy

. Trzymajac go brzuchem do gory zaczelam go wycierac, podczas gdy RySio niezadowolony policzkowal mnie bezbolesnie i bezpazurzasto lapkami po twarzy.
Kiedy tylko stanal na ziemi znowu polecial sprawdzac ile zostalo wody w wannie, uznal ze wystarczajaco dla niego (ja rowniez

), wiec wskoczyl radosnie brodzac po kolana, poki nie splynela do konca.
Mowie Wam, RySiek jest niereformowalny....a do tego sprawny inaczej - umyslowo

- uroczy wariat

.
ps. przepraszam za literowki, mysle szybciej niz pisze

.