Wlasnie sie pokłocilam ze swoja babcia z ktora mieszkam o...kota..a dokladnie o sterylke.I to juz ktorys raz z kolei.
W niedziele c hcilam ja naklonic do kastracji kota..ktory jest w polowie dziki..przychodzi po jedzenie , zcasem zajrzy do domu..ale prawie caly czas go nie ma.Ona mi na to: masz sie nie wymadrzac , nie ebde go okaleczac..a co on mi koty przynosi???
na drugi dzien znalazlam :
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=64395
On nie przyniosl kotkow..ale pewnie sie do ich zycia..przyczynił..
Jak ten konfliktowej kobiecie przemowic do rozsadku>>??Mam dosyc kolejnych klotni.Uchodzi za milosniczke zwierzat:|O kastracji slyszec nie chce:|Do maluchow i kotki nawet nie zajrzala:|Dzis mi powiedziala ze go nie wykastruje a jego moze oddac..nie zalezy jej:|
szlag czlowieka trafia:|
To samo jest z jej psem:/