» Sob cze 23, 2007 8:28
Wczoraj się napisałam jak głupia a potem gdzieś kliknęłam i wszystko mi znikło. Wczoraj był straszny dzień. Po pracy poszłam na podwórko kocie i stwierdziłam, że nie ma Tygrysków. Wpadłam w panikę, telefon do znajomej od pracowni. Hal.zaraz przyszła i zaczęły się poszukiwania. Niestety kotecków nigdzie, w żadnym zakamarku nie było. Sąsiadki które tam mieszkają obeszły piwnice i nic. Pierwsz myśl jaka mi przyszła to, że facet z parteru, który nam załatwił kiedyś kotkę z kociętami gdzieś je wywiózł. Jednak coś mi miauczało ale na drugim podwórku. Tam jest pełno kocurów ale dlaczego dorosły kocur miałby miauczeć i to żałośnie. Przez okno w pracowni weszłyśmy na dach i z góry zaczęłyśmy obserwować i nasłuchiwać. Zobaczyłam, że na to podwórko otwarta jest brama, która zazywczaj jest zamknięta a kluczem rządzi wredna baba i nie otworzy za żadne skarby.
No to ja podreptałam na drugą ulicę, do wejścia do tej bramy. Zaraz oczywiście znalazła się wredna baba, która zaczęła krzyczeć jak ja tam wlazłam i co zrobiłam z jej kłódką. Hal. w tym czasie z dachu zobaczyła maleńkiego kocurka, który prysnął gdzieś do pustostanu przy tym całym zamieszaniu. Weszłam cała w pajęczynach do tej ruiny. Jak znaleść kota wśród gruzu, starych mebli, desek itp. Na pomoc przybiegła Hal. i zrobiłyśmy obławę na to stworzenie. Baba cały czas darła morde i zawołała syna na pomoc co by skutecznie zamknął to podwórko z nami oczywiście wśrodku. Zagoniłyśmy stworzenie do kąta i Hal. za pomocą torby na zakupy, którą przy sobie miała go złapała. Krew się lała ale na szczęście z Hal., bo ją mały zaraza pogryzł. Koteczek okazał się zupełnie dziki oczywiście, okropnie wystraszony, ma ok. miesiąca i jest zupełnie czarny, no i oczywiście nie jest to nasz Tygrysek. Wredna baba wykrzyczała, że dwie noce nie mogła spać, bo coś tak miauczało na podwórku. Ona musi z tym porządek zrobić. Następna od robienia porządku, lepiej by podwórko pozamiatała, bo moje klapki wyglądają jakbym po księżycu chodziła. Przy pomoce prawie siły opuściłyśmy podwórko. No i się okazało, że mamy ale nie tego kociaka co szukałyśmy.
cdn.