Dziękuję
Ewciu, Doroto
Kolejny dzień
nic nie mogę robić bo trzeba się uczyć
kolejna sesja
(czas niby sie dłuży a jednak tak szybko przepływa przez palce...)
Padało
(no może za mocno powiedziane
ale jednak)
Wracałam w ten deszcz do domu
To było ok 22.30
Miło było poczuć krople spadające na twarz
i iść w ciemności
w ciszy...
Przed moim podwórkiem dopadła mnie znajoma kotka
- taka piwniczna
Leciała za mną i miauczała
Przeżyłam już to że koty ganiały mnie po podwórkach,
Było skradanie sie na palcach, aby koty nie usłyszały że nadchodzę (w zimę mam charakterystycznie stukające buty i na to "stuk-stuk" zawsze kota wylatywała z piwnicy, więc kiedy nie miałam co jej dać to starałam sie przejść tak aby nie narobić jej na darmo nadzieji

)
Przytrafiło mi sie że szłam na spacer z psem na smyczy i 2 kotami "przy nodze"
Ale aby kocica w tak w deszcz
tego jeszcze nie było
Odprowadziła mnie prawie pod blok
No, mimo że padam na twarz,
po prostu musiałam

wyjść do niej
i jej coś znieść
ale sie ucieszyła
(pomimo ze raczej dobrze karmiona - bo u mnie dość mało kotów się kręci, więc Ona ma lwią część dla siebie, ale dostaje suche... Ja przynoszę jej smakołyki - jakieś mięsko od czasu do czasu)
Z tej radości aż ubodła mnie główką
- pierwszy kontakt
znam ją przeszło pół roku, ale nie chciałam pierwsza wyciągać ręki
więc ona skorzystała z okazji kiedy wykładałam jedzenie
Bardzo miła koteczka
A jaka drobniutka
Podwórko dalej spotkałam jeża
Coś dużo sie ostatnio ich namnożyło...
Pan Jeż najpierw sie zwinął w kulkę
Potem jak uznał że Ja z psi nie stanowimy zagrożenia
pomachał w naszą stronę noskiem
i zniknął
mały czołgista w cieniu bloku...
A. +K.