

Więc pani Y zabrała od niego ową kotkę.
A teraz kotka jest w ciąży i syn pani Y chce ją wywieźć do lasu, dzwonił w tej sprawie również do rakarza (dostał numer od urzędu miasta) i rakarz obiecał się tym zająć.
Wszystko to zgłosiła pani Ewie sąsiadka państwa Y, pani Z. Do niej mam telefon, można się z nią kontaktować od 17 do późna w nocy. Obiecała pomóc w zabraniu kotki od państwa Y, jak rozumiem w roli mediatora?
W każdym razie trzeba tam DZIŚ o 17 zadzwonić i jak najszybciej pojechać - zdążyć przed rakarzem...
Kotka pojedzie na kastrację, a co z nią dalej to jeszcze nie wiem, podobno nie jest to miły kot (po tych przejściach z wrzątkiem). Okaże się w lecznicy. Albo dobry DT albo trzeba ją gdzieś wypuścić.
Jestem dziś w domu i pod komórką, mój numer zna pół forum, m.in. mafia tarchomińska. Co jakiś czas mogę zerkać tu do netu, ale niezbyt często, więc lepiej dzwońcie...
Zdążymy przed rakarzem?