Wyświetliła mi się na fb zbiórka na pokrycie kosztów prób ratowania chyba pierwszych (albo jednych z pierwszych) 6 kotów z Torunia które odeszły na to dziadostwo, w domu było 11, jeden czy dwa obecnie są w ciężkim stanie, jakaś masakra, nic nie zadziałało, w ciągu 24 godzin od pierwszych objawów koty umierały z objawami masywnego uszkodzenia mózgu i innych organów. Jeden z chorych kotów miał temperaturę 49 stopni. Teraz już wiadomo że są kolejne koty, nie związane z tamtymi.
Dodatkowo wyświetlają mi się apele kolejnych lecznic - w tym niektóre deklarujące że też mają przypadki kotów z takimi objawami.
W tym całym nieszczęściu mam nadzieję że to tylko jakieś zatrucie, incydentalne, coś się zadziało, coś było w powietrzu, ktoś coś rozpylił na owady jednorazowo etc - bo jeśli to zaraza jakaś to marnie
Niepokoi mnie to powiązywanie z ptasią grypą - bo jeśli to wirus to wsio rawno ktory zmutował skoro daje takie objawy - ale ludzie są skłonni do łatwej histerii gdy chodzi o zwrot: "ptasia grypa".
Nie biorąc pod uwagę ze nasza, zwykła, stara, ludzka jest dla nas o wiele groźniejsza.
Na wszelki - też się wstrzymam z surowym mięsem dla kotów póki co, może uda się w miarę szybko zidentyfikować przyczynę tego co sie dzieje, ciała kotów które umarły poszły na dokładne badania. Dobrze że ktoś szybko powiązał te przypadki, zrobiło się o tym głośno, dzięki temu będą monitorowane kolejne i być może uda się szybciej doprowadzić do znalezienia wspólnego mianownika.
Ale ogólnie mnie stresuje mocno ta historia...