Tradycyjnie jak co roku się odzywam podsumowująco.. z okazji, że kocie święto i z okazji, że to kolejna rocznica mojej rejestracji na miau..
Kilka stron stron wcześniej jest podsumowanie z maja zeszłego roku.. kilka rzeczy powtórzę i trochę dopiszę..
1 kwietnia odszedł Gremlin.. niebieski "persio" znaleziony na fb w lutym 2020 roku..
dwa tygodnie wcześniej byłam z nim u weta. bo zaczęło się żle dziać w paszczy Gremlisiowej.. dostał convenię, żeby zmniejszyć stan zapalny.. wet powiedział, że albo to kwestia zębów albo wrzód na dziąśle.. prawdopodobnie nowotworowy.. ale trzeba było poczekać aż trochę zejdzie stan zapalny, żeby w ogóle myśleć o zabiegu.. miał wyznaczoną wizytę na środę 6 kwietnia, żeby ewentualnie umówić się na zabieg czyszczenia zębów albo powtórzenie convenii.. i w piątek 1 kwietnia kić dostał krwotoku.. pękł mu wrzód na dziąśle.. czyli potwierdziły się gorsze przypuszczenia weta - nowotwór.. krwotok był na tyle silny, że nie było wyjścia.. inaczej kicio by się wykrwawił.. wcześniej poradziłam sobie z jego oczami, polubił czesanie, fajnie dogadywał się z kotami.. miałam nadzieję, że i tym razem da radę.. ale niestety..
16 kwietnia w sobotę pojechałam z Tadziem do weta.. zaniepokoiło mnie to, że od trzech dni Tadzio nie zjawiał się po swoją porcję mleczka, którą wręcz wymuszał na mnie podczas robienia porannej kawy.. i jakoś kiepsko jadł też od trzech dni.. ale jadł.. przyjrzałam mu się dokładniej, zobaczyłam, że zrobił się bardziej osowiały i zmizerniał..
już w lecznicy okazało się, że waży 2,8 kg.. dostał antybiotyk, tolfę i kroplówkę NaCl z glukozą.. pobrano krew do badań i miałam czekać na telefon od wetki.. było podejrzenie PNN albo nawet FIPa.. i miałam pilnie zrobić Tadziowi usg.. na wszelki wypadek..
Nie będę opisywać kolejnych dni, powiem tylko, że dzień później zajrzała do mnie Blue.. i żeby nie ona, to z Tadziem byłoby już w niedzielę bardzo źle.. Podarowała mu kilka dni.. tydzień..
na usg udało mi się umówić w kolejną sobotę 23 kwietnia.. i niestety z lecznicy wróciłam już bez Tadzia.. wszystkie jego dolegliwości wynikały z rozsianego procesu nowotworowego.. i każdy kolejny dzień byłby dla Tadzia męczarnią.. i to bez żadnych szans na jakąkolwiek poprawę..
i od razu napiszę - nie miałam szans na wcześniejsze wyłapanie stanu Tadzia.. poleciałam do weta w trzecim dniu jego nagłej niechęci do mleka..
Tadzio nie był miziakiem, nie był kotem towarzyskim.. nie uczestniczył kocio - psim życiu w moim domu.. jadł, spał i chodził do kuwety.. i chciał mieć tylko święty spokój i swoje poranne mleczko..
27 kwietnia Puchatek nr 3 miała zabieg sanacji pysia.. rezultat - 19 zębów usuniętych.. kota czuje się całkiem dobrze, zaczęła lepiej jeść..
20 maja Ptyś dostał ataku padaczki.. i od tego piątku ma kłopoty z trafieniem do kuwety.. chociaż, nie - źle piszę - trafić, trafia.. ale czasem nie zdąży donieść..
cały czas jeszcze je, pije, myje się.. ale już powoli widać, że prawdopodobnie niedługo będziemy się żegnać..
oby jak najdłużej żył w komforcie.. ale cudu nie będzie - Ptyś ma prawie siedemnaście lat..
Majową walkę z nieznanym wirusem u kociastych opisałam wcześniej.. Zachorowały wtedy Speedie, Kropka,Rudy, Bąbel, Lily i Miko.. Najciężej przeszła to Kropka i żeby nie lek wziewny, który sama biorę na astmę, to pewnie już by Kropki nie było..
Od lipca zaczęła się walka z zębami Rudego/Ambera.. najpierw zdjęcie kamienia i usunięcie niektórych.. widać było, że cały czas go boli i ma stan zapalny w pysiu pomimo dalszego leczenia.. w końcu w listopadzie "mój" wet polecił mi stomatologa, który usunął Rudemu wszystkie zęby.. kilka dni antybiotyku, po tygodniu zdjęcie szwów i kot nie ten sam.. miziasty przytulak, wreszcie spokojny i bez agresji w stosunku do innych kotów i głaszczącej go ludzkiej ręki.. Musiało go to nieźle nap..ć, skoro wcześniej wystarczyło wyciągnąć rękę w jego kierunku, żeby natychmiast zaczynał się bronić.. a już wytarcie zagluconego nosa po mocniejszym kichnięciu wymagało dwóch osób..
Na szczęście to wszystko już za nami..
W lipcu też Miko wylądowała na sanacji pyszczka i jak na razie wszystko jest w porządku.. a Puchatek i Bri na sterylce.. wszystko w Koterii..
i jako uboczny skutek kontaktów z Koterią, 1 sierpnia zawitał do mnie taki gość..
Oficjalnie przedstawiam Filo.. z zamiłowania górnik, specjalista górnictwa odkrywkowego.. z wykształcenia geolog, wybitny badacz koprolitów.. a w tłumaczeniu na nasze - czarny tymczasik, dla którego najlepszą rozrywką jest zabawa wykopanymi własnołapnie z kuwet kocimi gówienkami..
Reszta kociastych i Shatie funkcjonuje normalnie, nic niepokojącego się nie dzieje, poza atakami padaczki u Czarka.. ale te są nadal w miarę pod kontrolą..
to tyle w temacie kocio - psim..
Pozakocio właściwie też nic szczególnego.. tyle, że oddałam do renowacji swoje meble tapicerowane, stuningowane przez koty w sposób straszny i pomalowałam z ogromną pomocą cioci Eli od Leosi prawie całe mieszkanie..
Jeszcze czekam na powrót mebli, co nastąpi po 20 lutego.. wtedy wrzucę fotkę fotela sprzed i po renowacji.. teraz za żadne skarby świata nie pokażę fotela sprzed renowacji..
Pod koniec roku, nie zmieniając miejsca pracy, w sensie - adresu, pokoju, nawet biurka, okazało się że zmieniłam pracodawcę..
I z takim bilansem ogłaszam, że zostałam pełnoletnią uczestniczką forum.miau..
Dzisiaj zaczynam dziewiętnasty rok na forum..