
Stanęłam jak wryta w ziemię i nie wiedziałam co dalej. Nie było widać żadnych urazów zewnętrznych, ale sprawdziłam - nie oddychał.
Ogarnęło mnie okropne uczucie bezsilności, nawet nie wiedziałm, gdzie mogłabym zadzwonić. W rezultacie odeszłam z płaczem.
Nie wiedziałabym też, co zrobić, gdyby on żył jeszcze - choć tu sprawa jest prostsza, bo chyba starałabym się zawieźć go do lekarza... ale nie wiem, czy nie sparaliżowałoby mnie ryzyko, że może jest chory, a ja przeniosę coś na moją kotkę...
Nie ukrywam, ze czuję się z tym po prostu źle.
Proszę o radę, co robić w takich sytuacjach? Kiedy widzę kota, który nie żyje, lub jest na skraju wyczerpania, albo przerażony w środku miasta próbuje uciekać przed samochodami? Przecież nie wyrzucę kota do śmietnika, ani nie będę próbowała łapać gołymi rękami dzikiego lub chorego kota? Do kogo się zwrócić po pomoc? Czyj telefon zapisać w komórce? Straży dla Zwierząt? TOZu? Schroniska? (chociaż z tego co wiem, do tej pory nie ma "kociarni" w Lublinie).