Psotek
Spałem bardzo niespokojnie, choć nawet lubiłem Mamrotkę. Ona w gruncie rzeczy była fajna, a Mama chyba nawet mówiła, że jest jakąś naszą krewną. I chyba miała naprawdę dobre serce, skoro się nami zajęła i nas ogrzewała.
W pewnym momencie usłyszałem przez sen jakieś nieznane ludzkie kroki. To na pewno nie była ani Ola, ani „nasza” kobieta. Rozejrzałem się trochę nieprzytomnie, bo nie mogłem się połapać, gdzie ja właściwie jestem i co tu robię. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałem sobie, że jestem u Oli i że Ola mi opowiadała o swoim bracie. No i okazało się, że szedł do nas właśnie Oli brat, a po chwili dołączyła do niego Ola z Azorem. Oli brat niósł na rękach naszą Mamę!
Mama była cała zabandażowana i obolała. Z Oli bratem była u Doktora Mamrotki i to Pan Doktor ją tak pozawijał na biało. Oli brat powiedział, że Mama dostała też zastrzyk i że wszystko powinno być dobrze. Ale Mama będzie musiała dużo odpoczywać i odwiedzać Pana Doktora.
Ola położyła Mamę na łóżku Mamrotki i poprosiła, żebyśmy byli wyjątkowo grzeczni, bo Mama teraz potrzebuje dużo spokoju. Tylko że ja byłem znowu GŁOOOODNYYYY. Było mi wstyd z tego powodu, ale cóż ja mogłem na to poradzić? A Pigułka znów chciała do kuwety...
Pigułka
Z kuwetą było mało problemu, zaprowadziła mnie tam Mamrotka z Azorkiem i dopilnowali, żeby mnie tam nikt
nie podglądał. Jednak, aż wstyd się przyznać, ale ja też byłam głodna. Ale jak tu o tym powiedzieć Mamrotce? Mamie tym bardziej nie chciałam kręcić łebka, bo Mama źle się czuła. Ale Azorek chyba się zorientował, o co chodzi, bo jak wróciliśmy z kuwety, to pobiegł do Oli.
Ola bardzo się tym przejęła. Wkrótce przyszła do nas i wszystko przygotowała. Tym razem nie dekorowałam naszego stołu, bo Ola powiedziała, że jestem zbyt słaba i zmartwiona. I że ona postara się zrobić wszystko najlepiej jak się da.
Psotek
W pierwszej kolejności Ola nakarmiła Mamę, a potem zajęła się nami. Nawet ja nie miałem energii, żeby z miseczki wypić wodę, choć udało się nam wszystkim zjeść trochę tego brązowego papu z talerzyków. Więc Ola z Mamrotką przygotowały specjalne strzykawki, do nich nabrały mleko i zaczęły nas poić. Nie rozumiem zupełnie, skąd im się wziął ten pomysł, że my lubimy takie mleko, ale niech im będzie. Ja co prawda wolałem mleko Mamy, ale lepiej mieć coś niż nic.
Inna rzecz, że po wypiciu tego mleka wszyscy zaczęliśmy jak szaleni biegać do kuwety. Wiele lat później dowiedziałem się, że to nie wina Oli, tylko krowie mleko tak ma, że powoduje kocią biegunkę. Podobno mleko zawiera jakiś cukier (cha! cha! cha! cukier w mleku!), który się nazywa laktoza. I że do strawienia tego cukru potrzebny jest enzym (a co to takiegoooo?) o śmiesznej nazwie LAKTAZA. I jak ktoś nie ma tego enzymu, to wypiciu mleka dostaje biegunki.
Wreszcie skończyły się rewolucje w naszych brzuszkach, więc mogliśmy spokojnie się położyć. Co prawda nie był to nasz domek, ale już trochę się oswoiliśmy z domem Mamrotki. A, co najważniejsze, Mama znów była z nami.
Przespaliśmy chyba dużo czasu, przytuleni do siebie nawzajem i do Mamrotki. Tymczasem Azor leżał koło Mamy i czasem lizał ją po uszach i po szyi, a czasem także po brzuszku. Ale kiedy znów zrobiło się jasno, Mama zaczęła popłakiwać. Więc Azorek obudził Olę, a Ola brata. Oli brat znów wziął Mamę do specjalnego kontenerka i pojechali do Pana Doktora. Byłem tym zmartwiony, bo nie pamiętałem, żeby nasza dzielna Mama kiedyś płakała. Ale Ola wytłumaczyła mi, że Mama ma złamaną łapkę i pokaleczony pyszczek. Więc przedtem dostała różne lekarstwa i te lekarstwa miały tak zrobić, żeby się wszystko goiło i żeby nie bolało. Ale te lekarstwa przeciwbólowe przestały działać (a to lenie straszne!), więc Mamę wszystko znów zaczęło boleć. I Pan Doktor poda Mamie nowe lekarstwo. Więc Mama znów musiała jechać. Teraz już mniej się martwiłem, bo przynajmniej trochę rozumiałem, co się dzieje.
Tego dnia Ola nigdzie nie wychodziła z domu, zanim jej brat nie wrócił z naszą Mamą. Dlatego trochę pewniej się czułem. Olę już przecież znałem i wiedziałem, że mogę jej zaufać.
Bardzo byłem ciekawy, jak Ola mieszka, więc Mamrotka z Olą oprowadziły mnie po różnych zakamarkach mojego nowego domku. Dziewczynki jeszcze wolały trochę poleżeć, ale i one nabrały trochę energii. Pigułka odważyła się nawet przejść z naszego łóżeczka do łóżka Mamrotki, które teraz miało służyć Mamie. I zwinęła się na nim w kłębuszek. Dla mnie nie był to żaden specjalny wyczyn, ale dla mojej Boinoski – ogromny.
CDN