Chodziłem od domu do domu, w największe mrozy tej zimy...niestety nikt nie pozwolił mi zostać – nie tylko na Święta ale wogóle...
W końcu nasz los splątał się znowu. Ciemną, straszną, okropnie zimną nocą przycupnąłem przed kolejnym domem, który tym razem o dziwo dał jeść... dał budkę na dworze i pogładził po głowie. Był to dom mamy tej samej kociary która zobaczyła mnie z auta dwa miesiące wcześniej... niestety, choć bardzo bym chciał - wiem że nie mogę tu zostać.
Czekam teraz na kastrację i wciąż tli się we mnie nadzieja, że mam szansę na prawdziwy kochający dom. Dom jaki kiedyś miałam i nawet nie pamiętam jak straciłem. Nie zapomniałem jednak jak bliscy i ciepli potrafią być ludzie i niczego nie pragnę jak być blisko dobrego Dużego...takiego który zapragnie być MÓJ, zapragnie bym JA był JEGO...
Proszę domku WYPATRZ MNIE. Zasługuję na ciepło i miłość, uwierz proszę, daj mi jedną jedyną szansę...





Śnieżek trafił na podwórko mojej mamy około tygodnia temu. Jest pięknym, z wyglądu młodym kocurem, może rocznym? Ma piękne białe skarpetki, bialy szeroki krawat i urocze białe polisie. Nie jest dziki, wygląda że miał dom bo garnie się do człowieka i pragnie rozmowy... wita głośnym miauczeniem i błagającymi pięknymi żółtymi oczami.
Śnieżek czeka na kastrację, niestety u mojej mamy ma tylko styropianową budkę na dworzu i ciepłe jedzenie. Niestety nie może u niej zostać, ja również nie mogę przygarnąć go do siebie.
Jeśli masz możliwość, jeśli ujął Cię za serce, jesli możesz i pragniesz pomóc – PROSZĘ NIE WAHAJ SIĘ i przygarnij Śnieżka.
Ten kochany kot zasługuje na swojego Dużego i jest w stanie tego dowieść – mrrrrrrrrrrruczącym oddaniem i oczętami pełnymi kociej miłości. Proszę pomóżcie mi by nie musiał już więcej marznąć na tym okropnym mrozie, by już nigdy nie musiał być głodny i samotny!
Śnieżek czeka na tego JEDYNEGO w podwarszawskiej Zielonce. Wciąż wierzy... ale jak długo???? podobno nadzieja umiera ostatnia...