Witam.
Jestem na tym forum nowy ale czytałem Wasze porady oraz zbierane przez Was doswiadczenia i bardzo się cieszę że takie forum działa i pomaga ulubieńcom kotków w potrzebie.
Sam mam a właściwie miałem koteczkę perską, która była chora na żółtaczkę.
Wykonałem jej szereg badań.
Oczywiście znacznie podwyższone próby wątrobowe , mocz pomarańczowo-zółty, stolce odbarwione, mocznik i kreatynina prawidłowa.
USG robione raz ale mało czytelne ze względu na możliwości aparatu USG oraz na rozmiary kotki.
Kotkę leczyłem od miesiąca ale chorowała pewnie dłużej tylko nie zaobserwowałem zmian.
Dostawała kroplówki (łącznie 8 kroplówek z antybiotykiem, hepatilem i aminokwasami).
Potem dodatkowo starałem się zmienić jej karmę na
Hillsa LD ale nie dało rady jej przestawić na dietę.
Dodatkowo dawałem jej essentiale oraz hepatil w tabletkach.
Kotka miała duży apetyt ale była wychudzona.
Dziś rano idąć do pracy do szpitala zobaczyłem że leży i się nie rusza.
Koteczka oddychała ale była już w śpiączce.
Pojechałem do weterynarza i niestety nic nie dało rady zrobić jedyne wyjście to uśpienie kotka.
Zabrałem kotkę do domu i musiałem iść do pracy.
Kicią zajęli się rodzice, położyli do kojca wyłożonego poduszkami i godzinę temu dostałem telefon że koteczka przestała oddychać
.
Wczoraj jeszcze jej kupiłem puszki z kurczaczkiem które tak bardzo lubiła bo miałem nadzieję że może się wzmocni i wyjdzie z żółtaczki.
Była to jedna z moich najukochańszych koteczek, nazywałem ją Myszka bo była taka miluśińska że nawet myszki by nie skrzywdziła.
Trzymam kciuki za Wasze wszystkie chore koteczki.
Ja swojej nie mogłem pomóc mimo że miała duży apetyt i dostawała leki.
Moim błędem było to że nie dawałem jej usilnie nielubianej przez nią diety wątrobowej.
Leczenie kotka lekami i dawanie karmy typu whiskas, czy kitte cat niestety nie daje żadnych efektów.
Tak naprawdę nadal nie wiem czy było to zapalenie wątroby, marskosć, zapalenie dróg żółciowych czy kamica ale tego już się nie dowiem.
Postanowiłem do Was napisać bo obecnie przebywam w pracy, jestem na dyżurze i nie mam z kim porozmawiać a dopiero jutro będę w domu dlatego jest mi bardzo ciężko bo żyła z nami 11 lat.