Póki co Szarotka ma w głębokim poważaniu całe to zamieszanie wokół swoich nerek . Je, szaleje, mruczy jak traktor . Wczoraj próbowała wskoczyć na głowę biednej suczce Mufince, która przespacerowywała się wolnym kroczkiem po mieszkaniu. Potem ganiała z zadartym ogonem z Myszą, którą udało się jej namówić do zabawy. W nocy mruczała mi na poduszce, a nad ranem doszła do wniosku, że należy odgryźć mi palce .
Problem z siusianiem jako tako opanowujemy. W mieszkaniu w paru miejscach stoją takie prowizoryczne kuwety wyłożone gazetami i to skutkuje. Jeśli chodzi o kołdrę, to zauważyłam, że panna nie sika gdy spryskam ją dezodorantem o zapachu waniliowym . Więc stosuję codzień wieczorem. Już mi się kończy i muszę poszukać następnego. Czyli dodatkowe koszty w opiece nad panną Szarotką to zakup eleganckich dezodorantów . Trafił mi się ekskluzywny kotek, nie ma co mówić.