Ja swoim dzieciom tłumaczyłam tak:
Wszyscy mamy swój czas, tu na ziemi. Trzeba starać się jak najlepiej ten czas wykorzystać, zrobić jak najwięcej dobrych rzeczy i uniknąć złych itp. Ten czas jest różnie długi - nie wiemy dlaczego jedni potrzebują/mają go więcej, a inni mniej. W tym czasie uczymy się wielu rzeczy, kochamy wiele osób, cieszymy się i smucimy. Nasze ciało jest jak ubranie: zużywa się. Kiedy jesteśmy chorzy lub starzy jest ciało sprawia kłopoty, jest źródłem bólu, psuje się i nie chce nam już dobrze służyć. Zaczynamy czuć się już tym zmęczeni, przeszkadza niedołężność, choroby, ciągły ból. To męczy. Wtedy przychodzi czas żeby to zużyte ciało odrzucić, wyzwolić się z niego. Być wolnym, swobodnym, radosnym. Żeby odpocząć po trudach życia. Zwierzęta żyją na ogół krócej od nas: konie 25 lat, psy 12-18, koty ok 15, a niektóre motyle żyją tylko 1 dzień. Zwierzęta inaczej odczuwają czas, niż my.
Wersja dla wierzących: dobry Pan Bóg tak się stęsknił za naszą Gają/ Luną/NN, że zechciał je już mieć przy sobie, bo nie mógł dłużej z tęsknoty wytrzymać i zabrał ją za TM, żeby tam młoda i szczęśliwa na nas czekała.
Potem trzeba uczciwie się wypłakać i pozwolić tęsknić i rozpaczać dziecku. Bo Gaja zasłużyła na to, żeby ono ją kochało i żeby płakało po jej stracie. A to jest bardzo rozsądny powód do płaczu i żałoby.
Potem trzeba razem z dzieckiem znaleźć kolejnego kotełka, który nas z wzajemnością potrzebuje.
Pozwolić dziecku nadać imię i obsługiwać nowego.
Trzymam nieustające
Trzeba przetrzymać ten ból, przeczekać, aż się stępi i stanie się do wytrzymania.