Wszędzie są ludzie, którym koty i ich karmiciele przeszkadzają.
Nawet swojego czasu w Tarnowie była afera, gdzie spółdzielnia chciała zakazać dokarmiania kotów, sprawa poszła do władz miasta i udało się załagodzić sprawę.
Kici ma trudną sytuację, ponieważ dokarmia je na prywatnych posesjach i tutaj jak pisałam wcześniej, niestety ludzie mają prawo mieć "ale".
Może faktycznie warto poszukać innych miejsc, żeby uniknąć nieprzyjemności, bo nie można ciągle żyć w takim stresie
To już jest decyzja Beatki, jednak rozumiem ją w 100%... jak można patrzeć na głodne zwierzaki mogąc im pomóc.
Natomiast co to ludzi, którym przeszkadzają miski, koty i jedzenie to sorry, ale dla mnie to banda ignorantów, buraków i tyle.
Na pewno nie chodzi tutaj o alergie w większości przypadków (tak, widziałam człowieka z alergią, to mój szwagier) ble ble ble, tylko o uprzedzenia, wierzenie w stereotypy i zwyczajną tępotę.
U mnie na osiedlu można dokarmiać koty (spółdzielnia nawet kiedyś budki postawiła, które ukradli następnego dnia), ale są osoby, które się czepiają bo.... uwaga koty roznoszą groźne choroby, śmierdzą, oddają odchody (a jakoś niesprzątane po psach im nie przeszkadzają), maja wszy, pchły i bóg wie co jeszcze. Słuchając tych pierdół rozumiem, że człowiek nie przenosi żadnych chorób, nie wydala, nie może mieć pcheł.... nie mówiąc już o tym, że to my ludzie jesteśmy odpowiedzialni za te zwierzaki, bo one same się nie udomowiły.
Fakt faktem, obecność Kici i kotów może się nie podobać ludziom na ich prywatnych posesjach i tak, zgadzam się, mają do tego prawo.
Jednak to Beatka wie najlepiej jak rozwiązać tą sprawę, czy jest możliwość przestawienia misek w inne, bezpieczne miejsce.
Tu chodzi zarówno o zdrowie Beaty i to, żeby koty nie umierały z głodu jak przyjdzie zima.