Filmik Tyskie mruczki "Obejrzyj nas prawie na żywo": http://www.youtube.com/watch?v=q4bd97js2U0
Wzieliśmy się stąd, czyli z pierwszej części wątku, a kontynuowaliśmy w drugiej. Przeszedł czas na trzecią , czwartą, piątą która zleciała w błyskawicznym tempie. Tak więc teraz czas na szóstą- zaczynamy i zapraszamy...
Wątek jest poświęcony tymczasom i rezydentom Justy&Zwierzaki
- O tyskich mruczkach, mieszkańcach DT
- ,,Gdzieś tam, w mieście zwanym Tychy, wśród dziesiątek innych, szarych i ponurych bloków, stoi ten jeden. Ten jeden, niby taki podobny, a taki inny. Dlaczego, wiedzą Ci którzy przekroczyli próg jednego z jego mieszkań. To właśnie tu każdego dnia odwiedzić można dość liczną gromadkę tymczasowych milusińskich, na własne oczy ujrzeć uśmiechnięte kocie (i nie tylko) mordki. Owe kocie pyszczki, należące do pani Justyny, anioła tyskich mruczków, to koty po przejściach, których życie zdecydowanie nie było usłane różami, zdecydowanie nie było łatwe. Często porzucane na pastwę losu, czasem urodzone na wolności zarażone kocim katarem, znalezione w krytycznym stanie, skrzywdzone przez złego człowieka - takie koty najczęściej trafiają do pani Justyny. I mają powód do uśmiechu. Wiele z nich mogłoby nie przeżyć, ale żyje- dzięki pomocy człowieka, któremu jeszcze zależy na poprawie losy kotów miejskich. Nierzadko bohaterka tego wątku, idąc z psami w parku, na swej drodze spotyka wychudzonego domowego kociaka, który nie chce zostać sam, chce iść z nią. Pani Justyna nigdy nie odmówi pomocy potrzebującemu futrzakowi, nigdy nie przejdzie obojętnie - weźmie, wyleczy, zadba i znajdzie nowy dom. Piszę ja, Tygrys - kocur najstarszy stażem wśród tyskich mruczków, niegdyś maluch uratowany z kanału, obecnie pręgowany istny tygrys w podeszłym wieku. Z moją opiekunką mieszkam już 15 lat, to naprawdę długo. To właśnie tu po raz pierwszy otwarłem oczy i to tu poznałem, co to dobro i bezpieczeństwo. Tyskim mruczkiem zostanę już chyba na zawsze, bo mam bardzo małe szanse na nowy dom. Chciałbym jednak opowiedzieć historię moich towarzyszy niedoli, uratowanych z różnych opresji, którzy wciąż czekają, być może właśnie na Ciebie. Ale najpierw dodam kilka słów o pani Justynie. Pani Justyna od zawsze kocha zwierzęta, a zwłaszcza nas- futrzastych indywidualistów, którzy przeważnie wiedzą czego chcą, jasno wyrażają swoje zdanie na dany temat, a których łączy głownie jeden cel- zdobyć kolana dla siebie i wkupić się w łaski salonowej kanapy. Kocha, choć kiedyś będąc jeszcze małą dziewczynką o tym nie wiedziała. Dopiero z czasem odkryła swój potencjał, mając lat kilkanaście, kiedy to na jej drodze stanęła pewna Wspaniała Osoba, czynnie zaangażowana w pomoc w poprawę losu tym niekochanym, tym niechcianym. Wówczas pani Justyna dostrzegła cierpienie zwierząt, jej wrażliwość na ich nie rzadko zły los stała się silniejsza niż u innych ludzi. Zaczęła dokarmiać bezdomne koty, gołębie, psy. Została wolontariuszką w schronisku... I tak to się zaczęło.
Z czasem, tuż po przeprowadzce do swojego mieszkania w progu jej drzwi zawitały potrzebujące kocie istnienia, psie również. Obecnie w jej mieszkanku przebywa kilkanaście kotów, w tym i ja. Jest też Zuzu, kot wyrwany matce samotności, który chyba przestał już wierzyć w to, że znajdzie się jakiś człowiek, gotowy pokochać wiekowego, charakternego buraska. Nie dawno dołączyła do nas Tigra, nazywana czasem ufokotką. Szuka z nas najpilniej swojego "ludzia", bo źle znosi nasze towarzystwo, czuje się przytłoczona. Jednak czy znajdzie się ktoś, kto pokocha tę ryszawą, pięknooką kotkę, która liczy sobie już ponad 10 lat? Tak naprawdę jest nas dużo więcej. My wszyscy mamy za sobą złą przeszłość, ale Tu uczymy się ufać, tu odzyskujemy chęć życia i wiarę w dobro. Tu, w bezpiecznej przystani będącej często ostatnią deską ratunku, zapominamy o głodzie, samotności i chłodzie. Obecnie do tymczasowych milusińskich zaliczają się np. Amelka i Frotka- dwie młodziutkie panienki, które zdążyły poznać co to zły dotyk bezdomności. W ciągu ostatniego miesiąca pani Justyna uratowała z ulicy również bury miot kociąt, później następny i następny. Cześć maluchów znalazła dom, ale wciąż wielu z nas go szuka. To właśnie po to piszę ten list, by jak najwięcej osób dowiedziało się o naszym istnieniu, pomogło nam, przygarnęło na stałe lub tymczasowo. Jestem bardzo wdzięczny za tę przystań, w której choć kotów i psów jest pod dostatkiem, dla każdego z nas znajdzie się miejsce. Dla każdego pełna miseczka dobrej karmy, odpowiednia opieka weterynarza, a przede wszystkim ciepło, miłość i bezpieczeństwo. Teraz jednak przyszedł czas opuścić tymczasowe schronienie, udać się w ostatnią podróż życia, stać się czyimś kotem. Do tego jesteś potrzebny właśnie Ty, Ty- który pokochasz, przygarniesz i nigdy już nie porzucisz. I nawet jeśli nie planujesz teraz adopcji muczącego przyjaciela- podeślij kilka naszych zdjęć znajomemu czy przyjacielowi, a nuż kiedyś się uda. To właściwie koniec - to chyba już wszystko co chciałem napisać. Dziękuję za wysłuchanie, Tygrys."
- O Pani Justynie
Koty są jej częścią życia w 99%. Pozostały 1% to życie prywatne. Pomoc zwierzętom niesie od 15 lat, a wszystko zaczęło się od znajomości ze starszą miłośniczką zwierząt. To właśnie dzięki niej pokochała futrzaki, poznała wszelkie tajemnice i sekrety czworonogów, ale przede wszystkim zawdzięcza jej uwrażliwienie i empatię. Pani Justyna większą część dnia spędza ze swoimi podopiecznymi, a nie licząc zwierzaków- mieszka sama. Daje jej to możliwość podejmowania decyzji zgodnie ze swoim zdaniem, nie bacząc na sprzeciw (jak to często bywa u innych) pozostałych domowników. Do jej sporej gromadki zaliczają się: rezydenci, tymczasiki oraz oczywiście wszelkie bezdomniaczki, parkowe gołębie. Pod opieka ma również trzy psy (Myszka i Fibi- które przeszły zbyt wiele i których właścicielka nie odda nigdy w życiu oraz Pedro do adopcji), czasem na DT zawita nawet gryzoń czy ptak. Na tymczasy i rezydentów wydaje całe swoje dochody, pomoc uzyskuje również z bazarków, dogomanii i od osób prywatnych (w tym wirtualnych opiekunów). Koty ratuje z najróżniejszych sytuacji, wystarczy tylko spojrzeć na Ramzesa- koty po wypadku przywiezionego z obrzeży Tychów. Są biedy z ulic, bywały i ze schronisk, z pseudoprzytulisk czy po prostu spod okien czy klatki, gdzie porzucone na pastwę losu odnajduje p. Justyna. Każdy kot/pies/gryzoń/inny jest na dzień dobry odpchlony, odrobaczony i kastrowany/sterylizowany na dniach i w razie potrzeby leczony. Karmione są dobrymi karmami. Jak wiadomo to wszystko wiąże się jednak z ogromnymi kosztami i wydatkami, ale dla pani Justyny najważniejsze jest to, aby każdy jej podopieczny miał pełen brzuszek, ciepło, miłość…
- Kontakt z Justą&Zwierzaki:
Tel: 507 300 768
email: justazwierzaki@o2.pl
strona: http://www.tymczasy.dzs.pl (http://www.tyskie-mruczki.xt.pl)
Konto na NK: http://nasza-klasa.pl/profile/28865456
Zaczynamy szóstą część wątku...