No to ja tez napisze
1. Przytulka
Przez wiele lat gdy mieszkalam jeszcze z rodzicami mialam zawsze psa i kota. Potem wyjechalam na studia, potem zamieszkalam w wynajmowanym mieszkaniu, zawsze chodzil za mna kot, ale bylo tysiace "minusow" i decyzja odkladala sie w czasie.
3 wrzesnia 2005 pojechalismy z TZ -tem na jego rodzinnej miejscowosci - Szafranki pod Ostroda - na slub jego kolegi. Pogoda piekna, wyszlismy sobie po sniadaniu do ogrodu, a tu z truskawek wybiega maly kociak, zaczyna sie lasic, w koncu lezy w nogach jak pies - mama TZ-ta mowi, ze kreci sie tu od jakiegos tygodnia, dzieci sie z nim bawia, a dorosli przeganiaja. Nikt go nie chce. Zaczelo sie intensywne myslenie, po godzinie pojechalismy do sklepu po cala wyprawke. Wrocilismy, nakarmilismy kota, wyglaskalismy i musielismy pojechac na ten slub... Tata TZ-ta nie zgodzil sie, zeby kot spal w domu, ale my stwierdzilismy, ze i tak wezmiemy go do domu w nocy jak wrocimy - a jak sie obudzi i bedzie sie burzyl, to wsiadziemy w auto i wrocimy sobie do Gdanska. Nie moglismy usiedziec na tym weselu, ale niestety nie wypadalo zmyc sie po godzinie, wrocilismy po 24, wzielismy latarke i zaczelismy szukac kota.
Cez skutku... bardzo smutni poszlismy spac. Z samego rana znowu wyszlismy na laki, szukac, kot zniknal.
Martwilismy sie czy nic mu sie nie stalo, moj TZ mowil, ze na pewno gdzies zamarzl w nocy, itp... szukalismy caly dzien, obiecalismy dzieciakom z okolicy po 20zl od lebka za znalezienie kota, pytalismy wszystkich, nic. Kot zniknal. W koncu wieczorem musielismy juz wracac do domu, ale poprosilismy mame TZ-ta, zeby sie rozgladala i jak tylko kot wroci, zeby go wziela do domu, a my po niego przyjedziemy. W poniedzialek o 6-tej rano telefon, ze kot jest. W pracy nerwy, zaraz po pracy wsiedlismy w auto i pojechalismy do Ostrody, wpakowalismy mala w transporterek i spowrotem do Gdanska. Okazala sie sliczna, wychudzona kotka, teraz jest dobrze odchowanym malym odrzutowcem
2. Kawa
Szybko doszlismy do wniosku, ze chcemy miec 2 koty, ale ze w pazdzierniku szykowal nam sie ponad tygodniowy wyjazd, postanowilismy dokocic sie zaraz po przyjezdzie. Przez ten czas Przytulka opiekowala sie kolezanka. Zgodnie ustalilismy, ze wezmiemy malutkiego kociaczka, zeby Przytulka sie nim zaopiekowala, zeby sie zzyly, pokochaly, itp...
Przegladalam sobie ogloszenia o malych kotkach z 3miasta i nie moglam sie zdecydowac, az natknelam sie na watek eve69 o Kawie. Od razu serce
mi zabilo i powiedzialam, ze juz mam kotka. TZ na poczatku mial troche watpliwosci, ze moze jednak mlodszego kociaka, a ja powiedzialam - ta albo zadna - i wzielismy ja
Jest przekochana, wlasnie wychodzi z dlugiej, ciezkiej choroby, przez chwile myslelismy, ze ja stracimy. Jest bardzo dystyngowana i bardzo bardzo przytulankowa, mruczaca i kochana.