Dopiszę i swoje przeżycia z wprowadzenia Sonki do domu, gdzie królowała Bajra.
Nie wiadomo od czego zacząć... Może parę zdań wstępu...
Kiedy na Okęciu wylądowała Sońka w domu były jeszcze 2 kociaki Bajry. Sama kocica siedziała w izolatce (bilblioteka), gdyż dostała rujki, a wówczas jej uczucia do maluchów zmieniaja się diametralnie - z troskliwej, czułej matki w straszną megierę, lejącą łapą, fukającą i prychającą.
Po 2 tygodniowej kwarantannie Sońki w sypialni została przyjaźnie przyjęta przez maluchy. Jednak dzień zapoznania jej z Bajrą zbiżał sie szybkimi krokami. Bajra nie jest zbyt gościnna (delikatnie mówiąc) do obcych kotów na jej terytorium. Czas spędzony z maluchami zowocował: Bajra nie "widziała" w Sońce obcego kota, wszystkie maluchy dostawały równo od kocicy.
Ale maluchy znalazły swoje domy i Sońka została sam na sam z Bajrą, która musiała być poddana starylizacji. I tu sie zaczęły prawdziwe problemy.
Po sterylce Bajry charakter zmienił sie nie do poznania - ze spokojnej, zrównoważonej kocicy stała się wredną, złą, nerwową i dość agresywną kocicą. Nie tylko do Sońki. Do mnie również. Patrzyłam z przerażeniem na to co sie w domu dzieje. Na szczęście Sońka ma taki charakter, że nie przejmowała się prychaniem, biciem łapą (na szczęście bez pazurów) i innymi objawami wrogości. Inaczej miałabym zastraszonego, zmaltretowanego kociaka.
Ja, niestety nie miałam tak stoickiego charakteru kiedy i w stosunku do mnie Bajra zaczęła zachowywać się w ten sam sposób jak do Sońki.
Po kilkutygodniowym okresie wyczekiwania - może zmieni sie, uspoki, przezwyczai - krótko mówiąc - wkurzyło mnie zachowanie Bajry. Zaczęłam udowadniać kocicy, że Sońka to nie ja. Na siłe, przytrzymywałam Bajrę w czasie czesania, brałam warczącą wściekle na ręce, przewracałam na grzbiet nie bacząć na wyraźne znaki ostrzegawcze. Natychmiast po puszczeniu Bajry z moich rąk, Sońka - o ile była w pobliżu - dostawała bęcki - w zastępstwie za mnie.
Ale... Po mału, dzień po dniu... Zachowanie Bajry zaczęło sie poprawiać. Zobaczyłam wyłaniającą sie spoza tego wściekłego, grożnego futrzaka, moją dawną Bajrę. Przyjście na kolana. Na sekundę. Sońka przechodząca 10 cm obok Bajry - Bajra nic. Sonka układająca się 10 cm obok Bajry - Bajra nic. Szczotkowanie Bajry - bez warkotów i wyrywania się.
Szczęka mi opadła gdy po raz pierwszy kocice - starszą i młodszą - zaczęły się bawić ze sobą. I naprawdę było to przyjacielskie tarzanie i podgryzanie a nie zaciekłe rwanie futra. Drugi opad szczęki zaliczyłam gdy po raz pierwszy Sońka - tak bardzo pchająca się do integracji - wylizała łepek Bajry a kocica tylko nadstawiała się z lubością (Co prawda małą często ponosi i lizanie kończy podgryzaniem, za co dostaje ochrzan od Bajry).
Dawna, kochana Bajra zrzuciła całkowicie wilcze przebranie po 4 czy 5 miesiącach od sterylki.
W chwili obecnej nie ma, co prawda, wielkiej miłosci ze strony Bajry do Sońki, ale jest wzajemna przyjaźń, tolerancja i wspólne zabawy (zachęcanie jest z obu stron do jej rozpoczęcia). Bajra nadal potrafi fuknąć czy warknąć na małą, gdy ta przekroczy bajrzyne normy czy granice, ale nie jest to częste i zawsze uzasadnione. Bajra jest na szczycie hirarchii - po mnie - oczywiście. Wiele razy Bajra okazała jak bardzo sie do tej nieznośnego rudzielca przywiązała - np. gdy Sońka źle się czuła w trakcie infekcjii jelitowej - Bajra często sprawdzała jej samopoczucie, podchodząc, pomrukując jak do kociaków. Zawsze po wystawach, Bajra wita Sońkę z widoczną radością, obwąchując, pomrukując, zachęcając do zabawy.
Bajra jest introwertyczką, wyrażającą swoje uczucia bardzo subtelnie, Sońka to skrajny ekstrawertyk. Woda i ogień w moim domu już nie wywołują ani powodzi ani pożarów. No, czasami szaro-rudy tajfun sieje niejaki zamęt podczas zabawy... Ale to zupełnie inna historia.
