Słupku, czytałam już kilka opinii zgodnych z Twoimi odczuciami, więc coś w tym jest. Do mnie generalnie najszybciej idzie jak zapłacę kartą kredytową: jak zamówię w poniedziałek rano, to często we wtorek już mam towar (chyba z Niemiec do Polski nie codziennie jeżdżą, ale akurat w poniedziałki chyba tak). Dzisiaj będzie przesyłka (mam nadzieję, że kompletna), bo jest status "paczka w doręczeniu", więc może poskładam jej drapak. Opłacone z konta przelewem, księguje się teoretycznie do 48h, a praktycznie nawet do 3 dni roboczych, a później jeszcze 5-6 dni idzie: za długo, zdecydowanie.
Dzisiaj był test z GranataPet kaczka i drób - oczywiście na nie, ale to może oznaczać:
1) nowe, lepiej nie (tak było też z sosikami, za które teraz dała by się oskórować - nawet polizać nie chciała; podobnie z niektórymi przysmakami z samego lub prawie samego mięsa),
2) kaczka & drób niedobre, bo ten drób to gł. kurczak (nie jest określony, więc nie wiadomo),
3) GranataPet ma olej z łososia - niewiele, ale może nie pasować; podobnie jak nasiona granatu,
4) faktura nie taka.
W każdym razie drobno rozdziabałam, dodałam trochę sosiku multiwitaminowego Miamora i zjadła. Poprawka: galaretkę (której jest malutko) zjadła od razu (prawie), gorzej z resztą.
A fajne są te puszeczki, bo po 100g (akurat tyle mi potrzeba), 1500 mg/kg tauryny (jak CFF) i fajne dodatki, a analiza (na stronie producenta i tylko w wersji niemieckiej, ale lepsze to niż pseudo polski na stronie ZiwiPeak) też bardzo fajna.
Kupiłam na próbę CFF puszeczki 200g (wołowina i kaczka, cielęcina, jagnięcina i królik - ale to ostatnie coś się Pani odwidziało), ale dręczyło mnie przechowywanie, bo nawet w pojemniku próżniowym czy słoiku (w lodówce) to jednak nie był ten zapach, co pierwszego dnia (a 200g to na 2 dni); tak samo vom feinstein na drugi dzień (bo dostaje po 50g dziennie - beta glukan z tym przechodzi) też bardziej pachniało warzywami niż mięsem (niestety azotyny się kłaniają z warzyw, na których pewnie jest rosół). Zaczęłam kopać i pełno materiałów pt. pojemnik próżniowy czy słoik; no i w komentarza pod jednym artykułem (in English oczywiście) znalazłam wpis kobiety, które powiedziała, że najlepiej przechowuje się jeśli zaraz po otwarciu puszeczki poporcjuje się do woreczków lub pojemniczków i zamrozi. No i tak sobie myślę: BARF mrożą, a do tego przy mrożeniu zabija się tylko flora bakteryjna (ta dobra, bo zła to zawsze przeżyje), której i tak w puszkach nie może być, bo by się psuło (i to jeden z powodów, dla których daję trochę suchej karmy dziennie na dobranoc: składniki, których nie dają do puszek). Spróbowałam i rewelacja! Po rozmrożeniu i ociepleniu pachnie jakby było świeżo otwarte opakowanie, a Magnolcia aż piszczy z radości (a przedtem na drugi dzień jadła wszystko jak za karę). Proste i skuteczne.
Co do zmiany działu: teraz już nie będę kombinować, bo to końcówka, ale następna część w "Nasze Koty" - tak na szczęście, żeby zaczarować, bo od wczoraj jestem w pakcie czarownic

w końcu trzeci czarny kot z rzędu do czegoś zobowiązuje

Jedno mnie zastanawia: zasadniczo Magnolia niby boi się wody i nie bardzo chce pić, ale potrafi czasami usnąć z ogonem czy łapą w wodzie (bo ma kilka miseczek i spodeczków w różnych miejscach - także na parapecie); ech... kto zrozumie kota? Oczywiście jak się obudzi, to wody nie wyliże, tylko poczeka, aż wyschnie

A teraz leży znowu piękności czarne na parapecie ze zwisem łapno-ogonowym (jak to mój ojciec stwierdził - taka paniusia zgrabniara).
...