Dawno się nie odzywałam (i w sumie wątpię, aby w przyszłości miało się wiele zmienić xD), niestety zabiegana jestem strasznie i tak to się kończy
Kocia wojna fochowa chwilowo została zażegnana

. Także koty znów od czasu do czasu galopują wspólnie przez pokój (lekko go demolując

), albo tarzają się na podłodze (później oczywiście obowiązkowe wylizawanie

). Yrael jednak coraz bardziej powoduje u mnie zastanowienie czy aby na pewno jest kotem... Bo przecież koty to nie wegetarianie, prawda? On tymczasem z pełną determinacją rzuca się na mój talerz, gdy zauważy na nim melona albo brokuła, zaś krojony pomidorek powoduje atak słodkości i błagań o kawałeczek

. Największą irytację jednak kociaki wzbudziły we mnie, gdy okazało się, że żadne nie zamierza tykać tuńczyka (dorwałam mokrą karmę składającą się w 90% z czerwonego tuńczyka... ech...

).
Shar zaś okazała się być desperatem głaskowym

, gdy napadnie ją faza potrafi biegać za mną, wkoło mnie, właściwie wszędzie podskakując i miaucząc, byle tylko zwrócić na siebie uwagę i zostać wyglaskaną (ciężko ją wtedy zadowolić

), a innym razem widząc jak pracuję przy komputerze potrafi wcisnąć się na kolanka (oczywiście przy okazji przejmując kontrolę nad chociażby jedną ręką) i zasnąć na parę godzin nawet

. Oczywiście pojawienie się gości wciąż powoduje dematerializację kotki

, wystarczy jednak parę chwil od zamknięcia się drzwi wejściowych, by znów się zmaterializowała i zaczęła żądać głasków

. Ostatnio jednak zaskoczyła mnie wielce - otóż w końcu nauczyła się, że gdy domofon zagra specyficzną melodyjkę otwarcia, a w zamku po chwili słychać klucz to znaczy, że ja wracam, więc przestała się ukrywać. Ostatnio jak wracałam późno w nocy zdarzyło się, że światło na klatce zgasło, nie przejmując się tym jednak otworzyłam drzwi i pochylając się, by złapać uciekającego Yraela weszłam w takiej śmiesznej pozycji do środka i wtem... słyszę groźny syk

, Shar najwyraźniej pod moją nieobecność postanowiła bronić domu

, chociaż trzeba przyznać, że jak odezwałam się i zapaliłam światło to kotka miała bardzo speszoną minę i przez dłuższą chwilę zdawała się nie być pewna czy nie mam jej za złe tej drobnej agresji

. I to by było w sumie na tyle z codzienności moich ulubieńców
A na koniec parę fotek:

Shar aportująca piłeczkę

zabawa!


a teraz czas na wylizywanko, coby nikt się nie obraził za wcześniejsze gryzienie

To tylko miska, tu nie ma kota

Ha! Teraz nigdy mnie nie znajdą!

Wspólne wyglądanie przez okno


Chyba najsłodsze zdjęcie
