Zgłoszą się, Olgo, bo to fajny, mądry dom

Mały będzie tam miał jak pączuś w maśle

Pewnie lepiej byłoby dla malców czekających w szpitaliku już po 2 tygodnie na dom, bez mamuś, by wybrano właśnie tamte czarne, biało-czarne koty. Ten był biało-rudy, no cóż, "chodliwy".
Bardzo dbamy w Kotylionie o standardy adopcyjne. Ale nie stać nas (miejsce dla kotów jest ograniczone) na czekanie aż kocięta doczekają do 3 miesięcy z mamusią... jeśli ktoś może - super, w każdej chwili można mamunię zabrać z maluszkami. Nie obrazimy się.
Oferujemy najlepszą pomocą, na jaką nas stać. 99% kociąt wydawana jest po szczepieniach, minimum jednym. Ale każdy "przypadek" jest traktowany indywidualnie, w wyjątkowych sytuacjach zdarza się wydawać kocięta z obowiązkowym odliczaniem się na wizyty i zobowiązaniami do wszystkich zabiegów. I o dziwo - ludzie się do tego stosują.
To nie hodowla.
Jeśli będziemy trzymać zdrowe kocięta do ukończenia 3 miesiąca życia, bo są z mamusią, to nie będziemy mogli pomóc innym kocim bidom - takim jak kociaki z Rybnej z zaawansowanym kk czy maluszkom, które wczoraj też dołączyly do lecznicowych kotylionków - a są bez mamusi i byłyśmy w strachu, czy samodzielnie jedzą i czy przeżyją. Wybrać co najlepsze, ale nie w ten sposób, że jednemu kociakowi da się 100% a innemu 0. Bo to nieludzkie.
I tak w tej chwili mamy tyle kotów pod opieką, że zaczynamy być w kropce, co odpowiadać innym osobom proszącym o pomoc. Brakuje miejsca i wolontariuszy, nie dajemy już rady
Socjalizacja to kontakt z kocią mamą i rodzeństwem, ale też kontakt z człowiekiem. Oba równie ważne. W szpitaliku w lecznicy na to drugie nie ma za dużo czasu. Te maluszki na szczęście są proludzkie. Wróżę im dobre życie, dostały dobry start, jakiego nie dostało ogrom kociąt, jakie w swoim życiu widziałam w schronisku czy lecznicy.