nie przyjrzalam sie dokladnie ale na to wychodzi ze przy zapieciu wlasnie.
Nic sobie nie zrobila bo sie to zerwalo jak powiesila na wieszak. Zlego diabli nie biora

A niestety musze przyznac, ze moja mama nie potrafi sie z takimi delikatnymi rzeczami delikatnie obchodzic. Ostatnio-nie wiem juz jak to zrobila-chciala zetrzec cos u mnie ze stolu, a tam lezalu kolczyki z masy perlowej (nomen omen mam kola w identycznym kolorze co naszyjnik, ale mama i tak kolczykow nie nosi, wiec tego mi na pewno nie "podkradnie"), i te kolczyki spadly na ziemie. Myslalam, ze sie potluka (kolezanka miala kiedys wisiorek z masy perlowej, jak jej spadl na ziemie to pekl), ale na szczescie nic sie nie stalo. Jest tylko delikatny odprysk farby ale to na brzegu, wiec ledwo widoczny.
Wymieniac tego nie bedziemy, tylko musze to dac skrocic, bo obecna dlugosc jest taka, ze jej to sie opiera na piersiach i sila rzeczy robi sie wrazenie, ze to jest ciezsze. Wtedy ta zylka sie wpija w skore. Ale jak to sie skroci tak, ze te pierwsze koraliki beda na wysokosci szyi-to bedzie ok. Wtedy nie bedzie tak ciazylo i bedzie sie opieralo to na dekolcie

(obecna dlugosc jakby "wchodzi" miedzy piersi). Ale nie szkodzi, dobrze, ze to bylo takie dlugie, bo w ten sposob mozna skrocic do najbardziej odpowiadajacej dlugosci. Z krotkim juz nic nie zrobisz. Tylko kurcze nie wiem, kto mi to skroci... Mamy stoisko z bizuteria Dziubeka w jednym domu handlowy ale oni tylko tam przerabiaja wylacznie swoje produkty. Kiedys kolo mnie jedna kobieta miala niewielki sklepik i na miejscu robila tez bizuterie, naprawiala... ale nie wiem, czy zlikwidowala to czy przeniosla sie gdzie indziej...
Kiedys takie cos mozna bylo naprawic u jubilera, ale tylko jeden jubiler w calym miescie to robil. Nie wiem jak teraz....