I po wizycie
Pan doktor powiedział, że faktycznie z okiem jest coś nie tak - natomiast mi się wydawało, że to lewe oko (to od uszka) słabo reaguje na światło, bo tak wolno kurczy... A się okazało, że odwrotnie, to prawe oko jest cały czas skurczone

ale grunt, że zczaiłam, że o oczy chodzi i obydwoje z wetem się tu zgodziliśmy
To być może i jest dawny uraz, natomiast pan doktor powiedział, że wtedy raczej ktoś by wcześniej coś zauważył (choćby ja, nie uwierzę, że tak nagle jednego dnia mnie napadło, jak ja się tak wpatruję w kota celem znalezienia oznak choroby). Pan doktor stawia na wysoko paskudne zapalenie ucha, które po prostu się rzuciło na oko - i po leczeniu ucha powinno wrócić do normy.
I teraz niemały szok. Słowo daję, w zeszłym tygodniu byłyśmy u wetki i uszka były ok, pisałam przecież. Z tym, że one były ok po wierzchu, faktycznie wyczyszczone. A w środku - kopalnia świerzba

i to tak naprawdę głęboko ta kopalnia, nic dziwnego, że mogło pójść zapalenie. Ja w życiu tak głęboko kotu w uszach nie grzebałam, a miałam prawie wszystkie schroniskowce ze świerzbem - tylko tam on był na wierzchu już widoczny. A tu głęboko bardzo, na zewnątrz czyściutko
W każdym razie - poszło odrobaczenie Advocatem, bo działa i na świerzb. Mam oridermyl, nie musiałam kupować, będę zakraplać.
Carmen w lecznicy grzebanie w uszach uznała za prawdziwą przyjemność - nadstawiała się, mruczała, trzepała łapą. Mam nadzieję, że tak jej zostanie, bo to przynajmniej trzy tygodnie leczenia
Za trzy tygodnie powtarzamy też Advocat.
No i dobre wiadomości na koniec

FIV i FeLV ujemne!
W sumie rachunek wyszedł 188 pln, bo testy w tej lecznicy drogie (stówka), wizyta 40, advocat 48. Rachunek mam, jak i poprzedni, na 45 - aczkolwiek i tak sugeruję, co by Anonimowy przeniósł swoje wpłaty na Kinnię - ja sobie radę dam
