byliśmy dzisiaj na trzecim spacerze. wyszliśmy nawet poza furtkę na całe 10 m. nowy wielki świat!

<- tak zrobił kot i zwiał pod samochód, więc go zabrałam znowu do ogródka.
jak wróciliśmy, to oczywiście jojczy, że chce jeszcze. ale to nie na moje nerwy, to całe wypuszczanie kota na zewnątrz. wytrzymałam jakieś pięć minut, zanim wpakowałam go w szelki (samodzielnie) i znowu wzięłam na smycz. mimo tego, że tylko siedział metr ode mnie i żarł trawkę
nie podoba mi się, jak dużo sierści Łajza traci na totwie. do niedawna obstawiałam, że linieje na wiosnę, ale nic się nie zmieniło - mogę sobie czesać i czesać, a sierść jak wypadała, tak wypada. przed nami wypróbowanie acany. tylko szkoda, że najpierw kupiłam drugi worek, a potem pomyślałam
