Na wstępie przepraszam za długość posta, historia jest ograniczona do minimum, żeby nie zanudzić Was na śmierć

.
Jakiś czas temu wraz z narzeczoną zaczęliśmy poważniej zastanawiać się nad adopcją kota. Od teorii do praktyki przeszliśmy w kilka miesięcy, w tzw. międzyczasie edukując się w zakresie obchodzenia z kotem (tu duże podziękowanie za wkład ludzi w to forum, książki książkami, ale potrafiąc szukać, Miau.pl jest najlepszą kopalnią informacji). Kilka lat temu razem z bratem stworzyliśmy dla małej, odratowanej kotki dom tymczasowy na kilka miesięcy, a w dzieciństwie rodzicie mieli dwa koty, więc ja osobiście jakieś doświadczenie praktyczne posiadam, dla mojej partnerki miał to być pierwszy kot. Zaczęliśmy od określenia naszych wymagań względem charakteru kota. Mieszkamy z mamą i siostrą narzeczonej, które posiadają nieco ponad kilogramowego psa rasy Yorkshire Terrier, dodatkowo siostry mają po króliku (w tym jeden z nich adoptowany ze Stowarzyszenia Pomocy Królików na początku 2010 roku), więc nasz kot przede wszystkim musiał dobrze znosić towarzystwo innych zwierząt. Uznaliśmy, że najbardziej odpowiedni będzie kot dorosły, z określonym już charakterem. Opcjonalnie jak najbardziej towarzyski, o nietypowym umaszczeniu bądź z dłuższym włosem.
Poszukiwania zaczęliśmy na Gumtree i Tablica.pl. Po tygodniu ograniczyliśmy się w zasadzie tylko do Zuzi, kotki wziętej przez forumowiczkę na DT od pani Jadwigi ze Zduńskiej Woli (
viewtopic.php?f=1&t=146436), oraz Filipka, jednookiego kocura ze schroniska w Oświęcimiu. Jako, że póki co mogliśmy przygarnąć tylko jednego nowego lokatora, a kot to nie zabawka, a towarzysz na długie lata, wybrać było niezmiernie trudno, a ostateczna decyzja musiała być przemyślana pod każdym względem. Zaczęliśmy od wizyty u britty (przy okazji bardzo dziękujemy za miłe słowa na forum

) i obejrzenia Zuzi, która okazała się być nieśmiałą w stosunku do obcych, ale bardzo kochaną kotką, kiedy tylko choć trochę oswoi się z nową sytuacją. Następnie we wtorek wybraliśmy się do Oświęcimia obejrzeć Filipka. Mając na uwadze, że do Oświęcimia mamy ok. 60 km, a sami nie dorobiliśmy się jeszcze samochodu (dzięki Kuba, że bezinteresownie pojechałeś z nami

), uznaliśmy że decyzję, którego kota adoptujemy będziemy musieli podjąć na miejscu.
Można powiedzieć, że z Filipkiem to była miłość od pierwszego wejrzenia

. Urzekł nas swoją gracją i potulnym charakterem. W DT był ponad 5 miesięcy i przez ten czas nikt się w jego sprawie nie odezwał, chociaż w zeszłym roku kot o bardzo podobnym umaszczeniu i sierści znalazł dom w dwa dni. Zaleta posiadania obojga oczu, ślepaczkami mało kto się interesuje niestety

... Czas Filipa w DT dobiegał właśnie końca i kot miał wrócić na zimę do schroniska. Decyzja zapadła szybko, gdyż tak jak wspomniałem, poczuliśmy "to coś", uznaliśmy, że on potrzebuje nas, a my jego

. Mama wolontariuszki mało się nie popłakała przy oddawaniu kota, ja mało się nie popłakałem przez jej wzruszenie. Spakowaliśmy kota wraz z wolontariuszka do samochodu i pojechaliśmy do schroniska podpisać umowę adopcyjną. Czekając na pracownika obejrzeliśmy zwierzęta i znowu nastał moment wzruszenia, ale ostatecznie udało nam się wyjechać tylko z Filipkiem. Wymieniliśmy się kontaktami z DT i ruszyliśmy do Krakowa, gdzie na Filipka czekał ciepły dom, z pełnymi miskami, wypasioną kuwetą i zabawkami, ale przede wszystkim pełen miłości. Jeszcze tylko zaliczyliśmy wizytę u weterynarza celem ustalenia diety (lekka nadwaga) i problemów z kichaniem jakie miał przez ostatnie dni. Filip osłuchowo był czysty, więc na sporadyczne "kichy" lekarz polecił preparat witaminowy na wzmocnienie, ustaliliśmy szczegóły diety i przycięliśmy mu pazurki (niechętnie korzystał z drapaka, a miał już ciut zbyt długie te pazury). Kiedy kot w końcu znalazł się w domu wlazł pod łóżko, i wyłożył się pod nim na resztę dnia celem relaksu po całym dniu pełnym stresu. Wieczorem, kiedy w domu przycichło, Filip wyszedł spod łóżka i obejrzał sobie cały pokój, a później resztę mieszkania. Przyszedł na głaskanie i miział się jeszcze długo, a później zasnął razem z nami.
Następnego dnia, czuł się już dość pewnie i pod łóżko nie wchodził już prawie wcale. Dziś zachowuje się jakby mieszkał z nami od lat, cały czas doprasza się o głaskanie, mruczy, ugniata łapkami to poduszki, to nas

. Bezproblemowo korzysta z kuwety, pije i spędza czas na parapecie obserwując świat. Powoli przyzwyczaja się też do nowej karmy, choć jak mówił weterynarz chwilkę to jeszcze potrwa. Jest przekochany i już dziś jesteśmy pewni, że będzie wspaniałym towarzyszem przez wiele lat

.
Zdjęcia Filipa przed adopcją -
http://imgur.com/a/spOpz#0Strona schroniska z ogłoszeniem Filipa -
http://i.imgur.com/P7XBt.jpgSesja zdjęciowa dzisiejszego ranka:






