No i poszło g...o w wentylator.....
A było wczoraj wesolutko, oj było.....
Rano (jeszcze zanim wyszłam do pracy) miałam telefon o potrzbie wejścia do piwnicy połowy spółdzielni i to natychmiast. Gdy spełniłam ta żądanie usłyszałam pytanie dlaczego i co robimy w piwnicy i dlaczego pani z innego osiedla przychodzi tutaj .....gdy zrobiłam zdziwioną minę usłyszałam ...... lokatorom się to nie podoba. Ku..a to ja za to mieszkanie i piwnicę tez zresztą płacę i to moja sprawa kto w niej przebywa i w jakim celu..... no i znów kabareto bo...... ja nie mam prawa dysponować w sposób dowolny tym pomieszczeniem

. Dobrze, że Carmen pojechała juz, bo pewnie bez policji i straży miejskiej by się nie obyło.

I myślałam ja naiwnie, że to już koniec świetej inkwizycji .... o ja naiwna blondynka..... chora pycha ludzka i maluczkość jest wciąż wielka..... wracam z pracy lekkim truchtem bo sama w domu jestem i z psami trzeba wyjść i koty w domu i gang i sunia.... a tutaj co? CDN inkwizycji..... ponowna wizytacja piwnicy i ponowna indagacja dot. pani w piwnicy i męża i mnie i .....

Czy oni nie maja nic innego do roboty? Życia rodzinnego, chłopaka, wnuka, przyjaciela? Nie mają co z czasem robić?
To jedna część mojego wczorajszego dnia.
Późnym popołudniem zaczęła się część następna.
Ichigo ma jałowy posiew. Dzwonie do pani bakteriolog i męczę ją na wszystkie strony (Alienor wie jak to wygląda

milion pytań do..) i co? Kobieta zaklina się, że wszystko zrobione jak należy i tam nic nie było (podobno na 2 różne sposoby hodowała

spodziewając się mojej dociekliwości).
Ręce mnię opadły i cała reszta tyżTo o co chodzi?
Zapobiegliwie spałam dzisiaj przy kuwecie w zamkniętym pokoju z Ichigo, i złapałam jeszcze raz siusiu i dałam na kolejny posiew i badanie.
Walczę o niego już tyle miesięcy. Chwilami chce mi się wyć z bezradności.
Najpierw grzyb na połowie kota - taki, że wet pracujący w schronie miała oczy jak spodki bo tyle na raz i na jednym osobniku to jeszcze nie widziała. Leczenie 2 miesiące.
Potem przyłączyła się biegunka z krwią leczona przez 1,5 miesiąca - i moje załamanie nerwowe, finansowe i całkowita rozsypka. Potem - jeszcze jedno i drugie nie ustało - ponowne biegunki i cukrzyca, w tzw. międzyczasie walka o wątrobę. Za chwilę kot przestaje jeść. Znów walka o każde ziarenko, kawałeczek mięsa i ..... białko w moczu pojawiać się zaczyna. Potem objawy infekcji układu moczowego, antybiotyk ......wyniki od czapy..... wcześniej gdzieś tam tygodniami stany lękowe... skrajne napięcie, znów brak łaknienia .... teraz jeszcze .....
nie mam siły..... już nie mam siły..... pomocy....
Gang dzisiaj zignorował zupełnie kurczaka. Wypiął się na twarożek

. Nażarł trawy i kazał głaskać.
za godzinę, dwie będzie wynik moczu Ichigo .......boję się ściągnąć go...... nawet myślenie o tym wyniku boli mnie ....