Dziś usłyszałam smutną historię

ale na szczęście zakończoną hapy endem.

W moim bloku w klatce obok mieszkały starsze panie. Gdy miałam Mikusia często spotykałyśmy się na spacerach w pobliskim lasku. One ze swoimi suczkami ja z psem.Miki miał swój harem i nie dopuszczał do nich innych obcych psów. Z czasem sunie zaczęły odchodzić jak mój pies i nie widywałyśmy się już tak często. Wiem że dwie z nich pani Władzia i jej koleżanka opiekowały się kotkiem który mieszkał u nich w piwnicy. Kiedy Mika jej sunia odeszła przygarnęła kociaka do domu.Był na wpół dzikuskiem ale jej dawał się dotykać. I tak kotek znalazł dom.

Kiedy w zeszłym roku pani Władzia zachorowała i czuła że jej życie się kończy wymogła obietnicę na koleżance że ta nie odda kota do schroniska ani go nie uśpi tylko znajdzie mu dom. Po kilku miesięcznej chorobie pani Władzia zmarła.

Było to 5 mieś. temu.Jej koleżanka tak się przejęła daną obietnicą że od 3 mieś.kotek ma nowy domek.Nowa pani jest nim zachwycona

i zapewnia że nigdy go nikomu nie odda.I to jest dobre zakończenie tej historii.
