Witam ponownie

. Przyznaję ze skruchą, że troszkę zaniedbałam moją forumową obecność i zdawanie relacji, za co serdecznie przepraszam

. Niestety zwaliło mi się na głowę tyle spraw i nieszczęść, że początkowo nie miałam dla forum sił ani czasu, a potem tak jakoś o nim zapomniałam

. Nie mniej u kotów wszystko w porządku

.
Gdybym odezwała się jeszcze parę dni temu powiedziałabym, że jeśli idzie o relacje między kocie to bez większych zmian. Wojny i sharowe wrzaski pełne wściekłości lub przerażenia stały się w pewnym momencie dość irytującą i bądź co bądź przykrą normą

. Jednak parę dni temu nastąpił przełom. Leżałam w łóżku z kotką wtuloną w nogi, gdy TŻ przyniósł mi do łóżka zaspanego Yraela i położył obok niej. Kocur zaspany tylko rozejrzał się na wpół przytomnie i skorzystał z sharowego tyłeczka jako z poduszki

, ona ocknęła się, ale widząc że nic złego się nie dzieje poszła spać dalej i tak dobrą godzinę sobie spali. Następnego dnia, gdy Yrael rzucił się na nią jak co dzień (

) Shar zamiast odpowiedzieć wrzaskiem i pazurami objęła kocura i liznęła go parę razy

, biedak zgłupiał i uciekł przemyśleć sytuację (zwykle to on próbował ją łapać i lizać, a tu nagle zamiana ról). I od tego czasu choć wojny nie zostały zawieszone to przekształciły się w zabawy - Shar przestała używać pazury w walce, jeśli wyda z siebie głos w trakcie to najwyżej zirytowany miauk i burknięcie, a czasami nawet sama zaczepia kocurka

. Także wszystko idzie ku dobremu i może jednak kiedyś zobaczę ich śpiących całkiem w siebie nawzajem wtulonych

.



Ogólnie rzecz biorąc Shar zgubiła nieco brzuszka, choć jedzonka sobie nie odmawia, ani nikt jej nie goni od niego. Rozczuliło mnie jak kiedyś kotka podeszła do Yraela, który właśnie coś pałaszował z "mokrej" miseczki, spojrzała tak smutno, on zerknął na nią i... odsunął się od swojego przysmaku pozwalając jej zjeść

. Co mnie najbardziej zastanawia w tym "związku" to on wydaje się być dominantem, w razie czego ona zawsze podchodzi druga i ustępuje mu, więc wychodzi na to, że mam kocura altruistę, który nawet najlepszym kąskiem chętnie się podzieli. Mój aniołeczek

.
Shar okazała się być bardzo towarzyską, mądrą i cwaną koteczką. Gdy jestem w domu przez większość czasu stara się być blisko mnie, albo przynajmniej mieć mnie na oku - rezygnuje z chodzenia za mną tylko jeśli Yrael to właśnie robi (oberwała już parę razy łapką przez główkę jak za bardzo narzucała się mi, gdy on chciał mieć moją uwagę dla siebie

). Często jak jestem zajęta i nie zwracam na koty większej uwagi ona podchodzi i nieśmiało zaczepia pazurkami o ubranie, a gdy zerknę w jej stronę to miauczy cichutko prosząc o chwilę pieszczot

. Przejęła też ulubione do tej pory "jeżyki" Yraela. Nieźle mnie zaskoczyła, gdy po praz pierwszy przyniosła mi jednego i miaucząc prosiła bym jej rzuciła - potem grzecznie go aportowała (kocur był potem długo zły i obrażony

). Ale absolutnym hitem dla Shar jest kocia latareczka (alternatywa laserka)! Gdy tylko widzi świecący punkcik na podłodze to potrafi ganiać go do utraty tchu (dosłownie! Jak robię przerwę to biedaczka zieje jak piesek z wywalonym języczkiem, ale oczywiście błaga o jeszcze

), Yrael pod tym względem jest bardziej zrównoważony - zwykle zasadza się w jakimś punkcie i gdy nadejdzie jego okazja to wystrzeliwuje jak torpeda by dopaść punkcik (swoją drogą chyba zawsze będzie mnie śmieszyć jak biedna Shar ślizga się na parkiecie, nieprzyzwyczajona do śliskiego podłoża, Yrael jako że ma z tym do czynienia od małego miewa trudności tylko przy nagłych skrętach. Szczęśliwie jednak ją to chyba też bawi

). Cwaniara nauczyła się też otwierać wszelkie drzwiczki, czy to od szafek czy to od łazienki przez co często mam po powrocie do domu cały stosik ciuchów na ziemi... ech

Niestety wciąż Shar boi się jeść z ręki - choćbym miała na dłoni najsmakowitszy smakołyk to będzie się ona tylko kręcić i węszyć, ruszy dopiero jak położę na ziemi (trochę martwię się jak sobie poradzę z daniem jej niedługo tabletki odrobaczającej, ale nie ma co martwić się na zapas

). Wciąż też miewa swoje "paniczne chwile", gdy rzuca nam przerażone spojrzenie i ucieka przed dotykiem czy bliskością. Coraz mniej za to boi się jak drzwi wejściowe się otwierają. Także jak widać tu też wszystko idzie ku dobremu

Niestety przeliczyłam się jeśli idzie o opcję dołóżkowości - czasami owszem zdarzy im się (szczególnie, gdy TŻ jest w domu, a ja kładę się bez niego), ale nie należy to do częstych zdarzeń, a gdy jestem w domu sama to zwykle w łóżku kotów ni widu ni słychu, a przyniesione zaraz uciekają... No cóż
Jedynym minusem jest to, iż Yrael coraz rzadziej przychodzi do mnie na ręce po pieszczoty

. Początkowo tak manifestował swoje obrażenie, gdy "za wiele uwagi" poświęcałam Shar - czyli jeśli choćby ją dotknęłam. Teraz stało się to jednak codziennością i mam szczęście jeśli mój mały synuś chociaż raz na tydzień przyjdzie się poprzytulać, ech...
Teraz jeszcze parę fotek mojego przytulasia

Bardzo chętnie wkleiłabym też jej zdjęcia, niestety większość zdjęć kończy jako duża albo mała czarna plama (duża - gdy kotka jest na ciemnym tle, mała - gdy na jasnym

).


Niestety nie mogę obiecywać poprawy i częstszego wchodzenia (choć zamierzam spróbować), bo kolejne kłopoty nadciągają... Ech życie

. Na szczęście w domu mam kociaki, które chętnie rozładują nerwy

.