rozchorowałam się ,więc krótko
sprawa się nie zakończyła,bo urząd jakiemu moje koty przeszkadzaja nie był na rozprawie.Za to biegła alergolog sie korzystnie wypowiedziała,ze dziecko nie ma stwierdzonej alergii na moje koty,oczywiście roztocza kurzu to tez siersc,więc nalezy sprzatać.Dodała tez ,ze wszedzie jest kurz.No i sedzia spytała tez o to,czy odchody zwierzaków naszych nie zagrażaja zdrowiu Łukaszka na co beigala powiedziała"jesli sa w odpowiednuch miejscach i systematycznie usuwane to nie.To ja "wyrachowana"zapytałam,czy "ogrzewanie centralne z kominka tez moze posrednio wpłynac na zdrowie dziecka"na co pani powiedziała"alez oczywiście,bo się pyli...wszedzie sa roztocza kurzu,tego nie da się usunac i nie wazne,czy 1,czy nascie kotów,jak dziecko nie ejst uczulone to ich ilosc tutaj nie zagraza w niczym."
Dobiłam się dzisiaj w OAO,gdzie usłyszałam min:
"ale po co dzieci zabierac z domów dziecka i oddawac do RZ,przeciez sa juz zaopiekowane..."
to spytałam czy wie co to jest "syndrom żołnierza"-nie potrafiła wiedziec co to jest.
No to powiedziałam co stwierdzaja rodzice przynoszac takie dzieci z placówek:
dzieciatko nie umie sie wyluzowac ,kładziesz je do łózeczka a ono sztywnieje układajac raczki wzdłuz ciała i złaczając nózki ze soba,kiwa tylko główka na lewo i prawo..
Normalne niemowlę rozrzuca nóżki i raczki ...Nie chcę o tym pisać..za wiele widziałam szokujacych rzeczy..a teraz to nie bardzo moge coś zrobic ,zeby tak nie było...
Inny sławetny tekscik jaki dzisiaj usłyszałam to"alez prosze pani ,jak dziecko urosnie i będzie chciało to znajdzie swoja rodzinę.nawet po 20latach się odnajduja,"-no umarłam
Piszemy tutaj na forum "zwierzę nie jest rzeczą",ale prawda jest taka,ze jesli nie przestaniemy wspierac państwowych placówek to dalej będzie jak jest.Szukaja RZ?tak?nie wiem.Byłam Zrz i nie dostałam ZADEJ PROPOZYCJI PRZYJECIA DZIECKA ,A WIEM,ZE POJECHAŁY DO DD,więc o czym tu mowa...To powiem tylko jedno okreslenie naszego "uratowanego-wyszarpanego z placówki dziecka"-Ciociu ,my to mieliśmy szczęscie,że wtedy tam przyjechałaś(tak,kiedys jechałam z mezem,zatrzymałam sie przed jednym DD na trasie,wpadlismy tam i z "grubej"rury spytałam"macie dzieci do rodzin zastepczych,bo u nas sa 2 domy dziecka i jedna wioska i nie maja dzieci do RZ...I tak przyjęlismy stamtąd 2 dzieci,a dla kilku bylismy r.zaprzyjaźniona i nadal jesteśmy

Gadaja jedno,robia co innego...
No nic...muszę "odchorowac"dzisiejszy dzień...schodzi ze mnie powietrze,boli głowa....no nic lece się położyć
Najważniejsze jest to,że jest ok w zeznaniach biegłych sadowych ,to jest super.Pani sadzia nie kazała się martwić,ale skoro nie zkończona sprawa to znowu nie mozemy dalej działać...no nic,poczekamy