Mokate, Norbi, Magnolia i inne KOTY (i nie tylko) WALCZĄCE

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 07, 2013 17:13 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Wet nawet nie proponowała - ona ma tak wiele organów osłabionych i ten FeLV, że sama nie wiem... zdania co do transfuzji są mocno podzielone, a ryzyko też niemałe (przy okazji: nie wiesz jaką ona ma grupę krwi? Miała ją określaną do tej amputacji łapki? Pytam tak na wszelki wypadek - a nie chcę jej już upuszczać ani ml krwi o ile to nie będzie absolutnie niezbędne).

Teraz i tak nie jestem w stanie iść nawet do najbliższego sklepu - tak mnie rozłożyło, że coś strasznego; zresztą ona nawet ze mną koszmarnie się boi, więc z kimś innym to by chyba ze stresu się jeszcze mocniej pochorowała, a i bez tego natlenienie organizmu pozostawia niemało do życzenia przy tej anemii - nawet przy zwykłych zastrzykach dochodziła do siebie kilka godzin i przez dwa tygodnie na widok mojej kurtki dostawała oczu jak kot ze Shreka na kilka godzin - stres by ją mógł wykończyć chyba jeszcze szybciej niż choroba.

Pomyślę jeszcze nad tym i może zadzwonię do weta, ale... mam bardzo mieszane uczucia...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pon sty 07, 2013 18:18 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Matko, jak czytam Wasz wątek, to przypomina się moja walka o życie Niki.
Trzymam moc :ok: :ok: :ok: bo widać, że Mokatek silna kobieta i chce żyć, a Twoje serce też ma wielką moc, więc obie dziewczyny trzymajcie się nadal tak dzielnie jak dotąd! Zdrowia potrzeba Wam obu.
Walczyć warto, choć czasem już sił brak. Pewnie jeszcze wiele wspólnych chwil przed Wami.

Nic nie doradzę, bo poza FeLV, kt. objawia się inaczej u każdego kota, nie znam pozostałych dolegliwości. Miłość, kt. dajesz małej, przy białaczce, ale i przy innych chorobach jest jednym z najważniejszych i co istotne, naturalnych ;) lekarstw.
Czytam często, o ile zajrzę na forum, ale mało się odzywam, ale wspieram pozytywnymi myślami :ok:
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon sty 07, 2013 18:34 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Dzięki za podniesienie na duchu. Mam nadzieję, że ta walka zakończy się pozytywnie... bo Mokatek naprawdę jest cudownym stworzeniem i nawet nie chcę myśleć jakby to było bez niej: ona jest taka młodziutka (koło roczku)... gdybym miała we wrześniu tę wiedzę, którą mam teraz... pewnie mnóstwo rzeczy poszłoby lepiej :oops: walczę o nią jak mogę - tylko ciągle mam dylematy, czy kolejne coś, co ma jej pomóc i niesie ryzyko, jest jej naprawdę niezbędne i czy bardziej jej pomoże niż zaszkodzi - że też nie skończyłam weterynarii... wtedy może łatwiej byłoby coś zrobić (a może nie? ponoć żaden chirurg nie podejmuje się operacji kogoś, z kim jest związany emocjami).

A Twoja Nikunia cudna jest :1luvu:
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Pon sty 07, 2013 18:52 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

jest taki preparat - epo:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Erytropoetyna
o to też weta można by ewentualnie zapytać...

Szybenka ma rację, najważniejsza jest witamina M (iłość)
a tego Mokatkowi nie brakuje :ok: :ok: :ok: :ok:



wiem jak to jest, człowiek wszystkiego zaczyna się uczyć, to zmęczenie i chaos,
mnie się przypomina walka o białaczkowego Januszka
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 07, 2013 20:54 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Czytałam o EPO w tym artykule o FIA - tylko tam napisano:
W sytuacji, gdy kot słabo reaguje na leczenie antybiotykiem i parametry krwi się nie poprawiają, lekarz może spróbować wprowadzić leczenie preparatem Arasept, który zawiera substancję czynną Darbepoetynę alfa, która pobudza wydzielanie erytrocytów, podobnie jak naturalna erytropoetyna. Nie każdy weterynarz ma doświadczenie w prowadzeniu takiej terapii, skutki stosowania leku są niebezpieczne (zakrzepica, nadciśnienie, obrzęk obwodowy), dlatego należy dobrze się nad wprowadzeniem takiej terapii zastanowić.
Podobnie jak nad leczeniem z użyciem EPO, gdyż organizm zwierzęcia może wytworzyć przeciwciała i zacząć niszczyć swoją własną erytropoetynę.


Tam też napisali, że czasami niezbędna jest transfuzja i nie zawsze wystarczy jedna; gdzieś indziej czytałam, że każda powyżej pierwszej to coraz większe ryzyko powikłań (nie mówiąc o stresie). Zresztą... też generalnie przy FIA zalecają podanie sterydów, które osłabiają działanie białych krwinek przeciwko czerwonym - tylko tak na moją logikę: jak nie działają białe krwinki, to kot nie jest w stanie walczyć także z wirusami - jak np. jak FeLV(albo ich zwalczać, albo utrzymywać na niskim poziomie). Prawie jak leczenie osoby z osteoporozą i żylakami: leki na żylaki pogłębiają osteoporozę, leki na osteoporozą pogarszają żylaki i zostaje... medycyna naturalna :evil:

Gdyby ona miała tylko FIA (co się rzadko ponoć zdarza, bo zwykle jest do tego FIV lub FeLV), to nie byłoby tak źle, a tak ze wszystkim jest balansowanie na krawędzi (jak nie zajechać do końca wątroby, czy trzustka wytrzyma i czy jelita dadzą radę); no i ten brzuszek przy tylko 3 łapkach - to jej nie ułatwia chodzenia; no nic - jutro spróbuję z tą hemoglobiną (na razie Mokatek wzrok ma przytomny i przy podawaniu antybiotyku szarpie się równo, a chwilami nawet krzyczy ze wzrokiem mordercy /dobrze, że jest mała, bo zaczęłabym się bać spać przy niej/); dzisiaj ją trochę nawodniłam strzykawką do pyszczka, bo za mało pije (bardzo ciemno żółty mocz), ale tak delikatnie /ok. 40ml/, żeby nie przedobrzyć; no i kolacja to była też strzykawką - nie to, że nie miała siły, ale uparła się znowu na wątróbkę (a nie może przecież jeść w kółko jednej rzeczy) - tyle to się już nauczyłam rozróżniać, kiedy nie ma siły, a kiedy tylko mnie tresuje, więc zmieliłam chrupki i rozmieszałam z wodą: ależ była wkurzona... ale nie opluła mnie ani nie zwróciła - zjadła to, tylko się trochę obraziła (co nie przeszkadza jej spać na moich kolanach). Ale jak nie będzie jadła, to się nigdy nie wzmocni.

Zastanawiam się czy te biegunki też nie są trochę po bezo-pet: bo przez pierwszy tydzień choroby nie miała, a później wet powiedziała, że może zakłaczona i kazała podawać codziennie (jak podaje producent), a w opiniach w sklepach wiele osób się skarży, że stosowanie wg wskazań producenta kończy się rozregulowaniem jelit i żeby dawać raz w tygodniu... teraz już do tego nie dojdę, ale wątpliwości są.

Drugi dzień robiłam jej galaretkę z wołowiny (bo ona z mokrych zjada tylko galaretkę, a cała resztę zostawia - okoliczne koty są wniebowzięte, ale ja to chyba zbankrutuję) - wzięłam goleń (kość i drobno pokrojone mięso), gotowałam długo i odparowałam - to jej smakuje (mięsko oczywiście mogę sobie sama zjeść, bo tego to ona nie chce). Jutro mama idzie na targ, to może dorwie ładną wołowinę (tej z marketów to ona nie rusza - chyba, że jest naprawdę bardzo głodna, ale podczas choroby nie ma opcji), na którą ona się skusi.

Niemniej jednak twarda jest - od 10 grudnia walczymy, a ona nadal rano krzyczy o jedzenie, pije z miseczki, biega do kuwetki i się potrafi obrazić :1luvu:
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 7:52 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Potrzebujemy chyba cudu... przez noc mocno się pogorszyło... nawet jakbym znalazła dawcę do transfuzji (nie wiem skąd, a nawet nie wiem z jaką grupą krwi), to jeśli zaatakowany jest szpik...
Zaczyna mi się zdawać, że nie tylko z FIA mała walczy (osłabiony organizm sprzyja rozwojowi uśpionych wirusów)... dzisiaj dałam jej strzykawką tylko troszkę jedzenia i... nie umiałam więcej - tak prosiła, żeby jej nie dawać (i wzrokiem, i miauczeniem) - chyba ona już nie ma sił... wygląda na to, że przegrywamy...

Jeszcze teraz znalazłam taki art., gdzie napisano:
W większości przypadków choroba ma łagodny przebieg, a objawy kliniczne są słabo wyrażone. Wyjątkiem są koty z osłabionym układem odpornościowym, np. po przebytych innych chorobach lub wypadkach. W najgorszej sytuacji są zwierzęta zarażone wirusem białaczki kociej (FeLV) lub wirusem kociego niedoboru odporności (FIV). W przypadku dodatkowego zakażenia mykoplazmami dochodzi u nich do rozwoju ciężkiej postaci choroby, która w konsekwencji może doprowadzić nawet do śmierci.
[...]
Podczas leczenia, zwłaszcza w przypadkach, w których doszło do rozwoju niedokrwistości, wykonywane są kontrolne badania krwi. Chore koty zwykle bardzo dobrze reagują na leczenie i śmiertelność w wyniku mykoplazmozy jest niska. Wyjątkiem są zwierzęta zakażone FeLV i FIV, wśród których śmiertelność może dochodzić nawet do 30%.

Dzisiaj nagle znowu dziąsła i podniebienie blade :cry: tylko miodu polizała odrobinę (jakoś dzisiaj jej akurat zasmakował) i trochę calo-petu... i wodę pije... teraz to zaledwie cień kota jakim była miesiąc temu.

Pamiętam, jak z nią wróciłam do domu tego 12 września - była chuda, słaba i przerażona: bałam się, czy dożyje następnego dnia... znowu się tak czuję (tylko teraz przerażona nie jest - siedzi na moich kolanach). Serce mi pęka jak na nią patrzę... to nie do zniesienia dla normalnego człowieka - trzeba by chyba być z kamienia, żeby umieć sobie z tym poradzić...

Nie dość, że jej organizm miał dużo obciążeń, to jeszcze złe leczenie... tak, zdecydowanie potrzebny nam cud - ponoć czasami się zdarzają... to jak proszę o taki jeden - dla Mokatka (i dla mnie - nie chcę, żeby odeszła... jeszcze nie jej czas - za młoda jest).

A Animus nic nie pisze od kilku dni... :cry:
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 13:43 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Wczoraj mała strasznie się broniła przed antybiotykiem - jak nigdy wcześniej... a taninal (gorzkie) łyknęła bez problemu; dzisiaj rano było wiotka i miała strasznie rozszerzone źrenice - tak sobie pomyślałam czy może to antybiotyk teraz już nie wykańcza jej mocniej niż choroba (to jednak mega dawka - 20mg/kg, gdzie dla ludzi w ciężkich chorobach podaje się 4mg/kg) i nie dałam go jej rano... cały czas pije wodę i liże miód (nigdy się nim nie interesowała); o dziwo - oddech ma teraz spokojny, źrenice wróciły do normy i sobie spokojnie drzemie...

Niby antybiotyk przy tym trzeba dawać minimum 2 tygodnie (niektórzy piszą, że minimum 3), ale z drugiej strony tetracykliny bardzo mocno dają popalić organizmowi (dlatego się je stosuje w ostateczności). No i znowu ma tkliwą śledzionę (czyli masowo utylizuje stare erytrocyty). Ale skoro oddycha bez wysiłku, to raczej nowe się produkują (inaczej dawno by się udusiła albo co najmniej miała by problemy z oddychaniem). Chyba jej przestanę dawać antybiotyk (dostawała go 12 dni, ale on się utrzymuje częściowo do 24h, czyli jeszcze dzisiaj do wieczora trochę go będzie), bo mam wrażenie, że jego skutki uboczne (niektóre identyczne jak te w wyniku FIA - szczególnie autohemoliza itp.) są teraz silniejsze niż sama choroba.

Poza tym pewnie ma też efekty uboczne poprzedniej serii antybiotyku o tzw. szerokim spektrum działania (z Salmonellą włącznie, bo zarzut był dla mnie, że pewnie karmię surowym mięsem i przez to wszystko, a należy tylko karmami itd.) oraz środka przeciwzapalnego (zapewne sterydu). Wtedy niby na chwilę było lepiej (nie wiem czy od antybiotyku, czy od tego, że jej podali w zastrzyku witaminy i glukozę w kroplówce), ale wieczorem (po ostatnim zastrzyku) zaczęły się biegunki, wróciła apatia itd. Zaczęłam z ziołami i szukałam powodu - na kilka dni było lepiej, ale w święta znowu pogorszenie; ona cały czas ma tak falami...

Od początku się bałam skutków antybiotyku, bo wiem jak ja sama na nie reaguje (już miałam nawet przypadek, gdzie maść z antybiotykiem nie dość, że mi nie pomogła, to jeszcze dodała nowe problemy - wyleczyłam się w końcu sama wkurzona eksperymentowaniem lekarzy i próbowaniem "bo może to pomoże").

Teraz jej robię galaretkę z kurzych łapek - może się skusi (jeść nie chce, ale płyny pije sama - nawet mleko dla kociąt wczoraj piła). Łatwo się leczy pojedynczą chorobę u generalnie zdrowej istotki - gorzej, jak jest coś na miarę niewydolności wielonarządowej i do tego mocno obniżona odporność... ale walczymy nadal - nadzieja umiera ostatnia, a póki kicia choć wodę pije sama i miód liże, to tym bardziej jest szansa :catmilk:

Czytałam dzisiaj cały wątek Marchewki (o transfuzji, EPO i błędach w kroplówkach na początku leczenia) - nóż się w kieszeni otwiera... trzymajcie kciuki i wysyłajcie pozytywne myśli (szczególnie proszę Ruru - koty ponoć mają zdolności telepatyczne), a ja od Was będę Mokatka głaskać i przytulać (może jej bardziej pomoże niż głaskanie ode mnie).
Ostatnio edytowano Wto sty 08, 2013 14:57 przez czarnekoty123, łącznie edytowano 2 razy
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 14:15 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

:ok: :ok: :ok:
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto sty 08, 2013 14:39 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Co do telepatii: jak miałam jechać po Mokatka, to już w piątek mocno mi "chodziła" po głowie, a w sobotę to całkiem (jechałam po nią w niedzielę) - wtedy mocno myślałam trzymaj się, Maleńka - niedługo po Ciebie przyjadę; nie wiem czy jej pomagało, ale zawsze warto było choć spróbować... i w niedzielę rano czekała na mnie: słabiutka, ale żywa i z tymi swoimi pięknymi oczami... nadal je ma takie piękne :kotek:

Galaretę /ciepławą/ polizała, ale po chwili już nie chciała, więc dostała jakąś łyżkę ze strzykawki, bo smak chyba jej pasował tylko sił do jedzenia brak /nie pluła tym/. Nóżki były na zamówienie z kury wiejskiej (nie z marketowego kurczaka) - niejednego człowieka kura wiejska postawiła na nogi, więc może Mokatkowi pomoże też...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 16:23 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Ja cały czas tutaj z kciukami, myślami, fluidami
czym się da, żeby maleńka zdrowiała :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

mozna jeszcze spirulinę podawać może, na wzmocnienie?
nie wielkie ilości trzeba, a niezwykle odżywcza rzecz
i moje koty np. bardzo lubią, bo pachnie rybą


mnie dziś zmogła jakaś chyba mega grypa,
jestem normalnie do niczego i ledwo piszę
i też biję się z myślami czy do lekarza iść,
bo wiadomo będzie antybiotyk
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sty 08, 2013 16:33 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Spróbuję jutro skombinować tę spirulinę - może się uda zdobyć (niby wszystkiego wszędzie pełno - pod warunkiem, że nie szuka się czegoś konkretnego i na już).

Przyszła ta hemoglobina - rozrobiłam z wodą (smak krwi ma rzeczywiście - musiałam skosztować) i podałam jej: sama nie chciała, więc poszło strzykawką (dałam jej gdzieś 1/3 porcji tego, co się daje na kota jej wagi, żeby nie naraz dostała).

Martwi mnie, że sika na ciemno-żółty lub wręcz jasno-pomarańczowy: boję się, że to nie tylko odwodnienie, ale nerki zaczynają się sypać... zobaczymy jeszcze. I biegunka - taka bardzo ciemno zielona (prawie czarna, ale chyba jednak bardziej zielona niż bordowa - nie pomaga już ani lakcid, ani taninal).

Jeść nadal nie chce - pozostaje tylko czekać i liczyć na cud... pod kocyk podłożyłam jej podkład jak dla niemowlaków, żeby mi całej pościeli nie zasiusiała (bo już mi popuszcza - zbyt słaba, żeby do kuwety dojść). Nie wygląda to dobrze... ale póki reaguje na mnie i różne szmery, ma czysty wzrok, pije wodę i normalnie oddycha oraz śpi na boku, to jest nadzieja...


Co do grypy: moja dzisiaj lekko zelżała, ale płuca nadal mało nie wyskoczą od kaszlu... to raczej wirusowa, bo mocno w kościach łamie, a na wirusy antybiotyk nic nie da: leżałam w łóżku 3 dni i trochę odpuściło. Trzymaj się, Ruru i zdrowiej... a do lekarza pójść po L-4, żeby mieć możliwość wyleżeć grypsko, nie zaszkodzi - z antybiotykiem lepiej bez wymazu ostrożnie - mnie kiedyś 6 tygodni nimi katowali, a po wymazie okazało się, że mam bakterie, na które 30 wersji antybiotyków nie działa i tak w ciemno to sobie mogli jeszcze długo - po posiewie od razu dali właściwy i po tygodniu była znaczna poprawa.
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 20:11 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Leży teraz na prawym boku na moich kolanach, ale... nie grzeje już jak dawniej (a ja gorączki już nie mam); wodę nadal jej podaję, ale jedzenia odmawia... jak leży na łóżku, to sobie śpi spokojnie - tylko jak wychodzę z pokoju, to się budzi i czeka - gdy wrócę, znowu zasypia... jest taka spokojna... mój Mokatek... Maleńka...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Wto sty 08, 2013 20:56 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Mokatku Maleńki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sty 08, 2013 22:02 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Mokatek nadal nie chce jeść - jak tylko chcę ją karmić, to błaga wręcz wzrokiem, żeby dać jej spokój (jeden wet mi powiedział, żeby dać szansę naturze i instynktowi kota); wodę nadal pije i... liże miód (ale tylko podany na moim palcu) - nie wiem, czy to jak u mojego dziadka coś jak ostatnie życzenie (chciał łyka piwa, choć go nie pijał całe życie), czy też miód ma jakiś składnik, którego ona potrzebuje i który leczy to, co ją dręczy najbardziej... bo Kubusiem Puchatkiem to ona się nie stała, więc nie wiem jak jeszcze inaczej tłumaczyć jej zapędy do miodu... ale miód ma trochę aminokwasów i różne substancje czynne, więc się pocieszam, że może tam jest coś, o czym wie tylko ona, co może jej pomóc... bo jakichś zachwiań nie podejrzewam - wzrok nadal przejrzysty, 3 powieka nie wypada (chyba, że ją zasuwa do drzemki) i reaguje na mnie oraz domowników - tylko na nóżkach problem ma ustać, ale łapkę wylizuje i w kuwetce (jak ją wstawię) próbuje zakopywać to, co zrobi... sama nie wiem, co myśleć... a może jednak będzie jakiś cud? Są rzeczy, których nauka nie potrafi wyjaśnić - może to będzie jedna z nich? Mokatek jest dla mnie kimś wyjątkowo ważnym i szczególnym - bardzo mi na niej zależy... ona mi łezki ociera i sztura noskiem jak mam doła niezmordowanie aż się uśmiechnę... to naprawdę wyjątkowy, kochany kot - od pierwszego razu jak zobaczyłam jej zdjęcie czułam, że jest niesamowita...

Takie chwile mocno uczą pokory i kolejny raz uświadamiają, że najcenniejszych rzeczy nie można kupić... niby to wiem, ale w takich chwilach /totalnej bezsilności/ jeszcze mocniej czuję, jak niewiele warte wydają się wszystkie skarby świata w niektórych sytuacjach...

Dzisiaj pewnie nie usnę - chyba, że drzemnę padnięta na fotelu z nią na kolanach... ale chcę, żeby malutka miała moich kolanek tyle, ile tylko zapragnie - a nuż jej to pomoże...
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

Post » Śro sty 09, 2013 8:21 Re: Mokate, czyli piękna słodka kocia z charakterkiem

Mokatek nadal reaguje na każdy szmer i... jest na mnie obrażony za te wszystkie okropności /leczenie - chodzenie do weta, leki itp./, ale... wczoraj po 22 trochę pougniatała łapkami i rano też odrobinę, a do tego chwilami wystawia szyjkę z przodu i "głaszcz mnie" oraz myje łapkę... no i zjadła dzisiaj 5 chrupków, zagryzła jakimiś 2 cm2 plasterka szynki (biała, bez konserwantów - kupujemy dla dzieci) i raz liznęła miód (wczoraj niczego rano nie chciała niczego tknąć - dzisiaj krzyknęła o coś do jedzenia - musiałam ją lekko z boku podpierać, bo chciała jeść na stojąco) - szalu nie ma, ale... nadzieja nadal jest; wodę nadal pije, a kupa jest luźna, ale już ma jakiś kształt (a nie prawie woda jak wczoraj i przedwczoraj); jak ją wieczorem wysadziłam na siusiu, to do rana nie popuściła i rano znowu wstawiłam ją do kuwetki - czyli nie ma problemu z trzymaniem moczu. Śledziona już nie jest tkliwa, za to lewa nerka (pewnie co zutylizowała śledziona, to nerki teraz sprzątają). Z kocyka dzisiaj się wykopuje, czyli jej trochę cieplej (ostatnie dni pod podwójną warstwą siedziała). Oddycha nadal równo, bez szmerów itp., a jelitka pracują (mam dobry słuch i małą regularnie uchem na całej długości obsłuchuję).

Wczoraj dużo czytałam o takich beznadziejnych przypadkach - szczególnie o tym, że jak przyjaciel cierpi,to czasami trzeba mu pomóc odejść... tylko ona nie wygląda jak ktoś, kto ma wszystkiego dość, lecz jak ktoś, kto chce żyć, a tylko jest mocno zmęczony walką, ale nadal próbuje... dlatego dopóki nie zacznie siedzieć na mostku jak kot z bólem lub tracić przytomności wzroku i dopóki choć odrobinę próbuje jeść i pić wodę oraz ugniata mnie łapkami i się obraża, to będę o nią walczyć jak lwica o małe! To wspaniała istotka - delikatna, wrażliwa, ale cudowna... i charakterek ta mała dama też ma :1luvu: w każdym razie walczymy nadal - kciuki dalej potrzebne, pozytywne fluidy itp. (mogą być nawet modły do kocich bóstw - cokolwiek). Dziękuję wszystkim, którzy trzymają za nią kciuki - ona naprawdę dzielnie walczy i widać, że bardzo chce z tego wyjść... oby jej wystarczyło siły (i mi - mama wczoraj mi mówi tak: "ty się weź za swoje zdrowie, bo jak ona z tego wyjdzie, a ty będziesz w szpitalu, to ja się nie będę umiała nią tak zająć jak ty, a do tego do szpitala jej nie wpuszczą" - no cóż: to prawda... ale jak Mokatek chory, to ciężko jest wyzdrowieć).
...

czarnekoty123

 
Posty: 4209
Od: Śro wrz 12, 2012 18:34
Lokalizacja: Mysłowice, śląskie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: puszatek i 22 gości