» Pon lis 05, 2012 22:48
Re: Nim6..byłam Kluseczką..jest DTale rak...Pusia i Pati:((
Wracamy po przerwie spowodowanej moją grypą. przepraszam za brak wiadomości, ale naprawdę nie miałam ku temu okazji.
u Klusi dzieje się sporo. najważniejsze i najświeższe wieści są z dziś - Kluska była u dr jagielskiego na kontroli. zostały powtórzone badania krwi - biochemia jest po prostu idealna. sam doktor tak napisał.w związku z tym przez dalsze dwa tygodnie będę podawać leki - już na szczęście nie potrzeba kroplówek - i powtórzymy usg. jeśli będzie dobre tzn., że nie ma przerzutów i guz nie wykazuje oznak złośliwości wtedy po kilku dniach będzie wyznaczony termin operacji. na razie doktor zakłada usunięcie całego płata - pewnie dla pewności - ale może uda się coś więcej uratować. to takie najważniejsze niusy.
wizyta przebiegła dziś dość burzliwie. Kluseczka jest ogólnie bardzo grzeczna, ale jak przychodzi do czyszczenia uszu to pokazuje swoje waleczne oblicze. na samym wstępie doktor jagielski oświadczył - "ona się robi gruba". od razu dementuję podobne pogłoski. kocinka waży co prawda 3,80 (na czczo i przed kroplówką), czyli o całe 1,3 kg więcej niż w chwili przybycia do mnie, ale nadal to kotek szczuplutki i drobny. przynajmniej już tak te bidne kości nie wystają. futerko naprawdę się poprawiło. humor także dopisuje cały czas. by nie było zbyt pięknie niestety towarzyszą nam cały czas kłopoty z uszami - ten świerzb jest jakiś niezniszczalny. to już 3 tydzień oridermylu i dziad nadal nie odpuszcza. do tego pojawiły się zmiany na skórze pleców - trochę strupków takich jakby alergicznych. doktor obejrzał i stwierdził, że nie ma powodu do niepokoju. chyba wiem co mogło je spowodować - w ubiegły czwartek kupiłam Klusi nową karmę (bo ona bardzo wybrzydza) i po niej od razu w piątek pojawiły się te zmiany. nie ma ich dużo i nie swędzą już. w piątek naprawdę doprowadzały Kluseczkę do pasji - nie można było nawet musnąć jej pleców. na szczęście już jest naprawdę lepiej.
więc gdyby nie rak, świerzb i uczulenie to byłby już zdrowy kot.
apetyt cały czas dobry, ale Kluseczka robi się coraz bardziej wybredna i trudno jej podsunąć coś co zje chętnie i w dużych ilościach. ciągle gerebr jest najchętniej jedzony, ale wolałaby by jadła już tylko kocie jedzenie. muszę się też więcej nagimnastykować by ją namówić do jedzenia. ale na szczęście to namawianie przynosi efekty.
pobyt w domu moich rodziców też przebiegł w miarę bezproblemowo - ona się umie doskonale adaptować. żadnych problemów ze zmianą miejsca zamieszkania. nie miała tylko ochoty się poznać z Frycusiem i Sonią. biedny Frycuś próbował ją oczarować na wszelkie sposoby a ona tylko na niego prychała i syczała. Sonia oberwała po nosie, ale to był jedyny "eksces". Kluseczka nie wyglądała na specjalnie nieszczęśliwą, ale kontakty z innymi zwierzakami zdecydowanie jej nie interesowały.
maluch ma ochotę się bawić i gryźć mnie podczas czyszczenia uszu - jest dobrze. żeby tylko jeszcze zechciała jeść bez grymaszenia to byłoby super.
trzymajcie więc kciuki i zerknijcie od czasu do czasu na allegro klusine - operacja pewnie nie będzie bardzo tania, ale myślę, że damy radę.
dziękujemy za całe wsparcie, które do tej pory otrzymałyśmy.
i postaram się znów na bieżąco informować Was o tym co się dzieje z Klusią.
mam też nadzieję, że koteczkom uda się znaleźć chociaż DT.
Sie warten auf mich am Ende der Nacht...Don Vito - 25.10.2010r.; Helmucik - 05.10.2011r.; Stefan - 28.09.2012r.; Fryc Frycunio - 05.10.2015 r.....