nikt nie zajrzał do naszego malucha przez weekend, ech
a mały rośnie i cwaniakuje jak stary

otóż:
1) kiedy wracamy do domu to psy pod drzwiami szaleją. Wtedy, będąc małym kotkiem, można zostać zdeptanym. Przypadkiem oczywiście. Toteż należy szybciutko się ukryć pod szafką na buty. Wystawiając ledwo czubek nosa obserwuje się, jak psy zostają wypuszczone na dwór i ... jak Duża zaczyna latać po mieszkaniu w pełnowartościowej schizie, pytając dorosłe koty i rozpaczliwie wołając:
"gdzie jest mały kotek? Oreeest! Onuuufry! maluchu! gdzie jesteś? Misiek, one go zżarły, mówię ci. Na pewno go zagryzły te potwory! Oreeest! Georg, nie gap się tak, tylko pomóż szukać!"2) kiedy jest się małym kotem i się dostaje sraczki po kradzieży i spożyciu psiego żarcia, karmionym się jest odpowiednim dla małych kotów jedzeniem. Jednakowoż chętnych na takie jedzenie jest więcej niż Dużych w domu, więc pilnowanie tych chętnych jest znacznie utrudnione, ponieważ każdy Duży posiada w najlepszym wypadku dwie gałki oczne. Za mało. W związku z powyższym mały kot musi spożywać posiłki w odosobnieniu, w łazience. Ale mały kot wcale się tym nie przejmuje i jak tylko usłyszy charakterystyczny dźwięk metalowych miseczek, leci pod drzwi łazienki i pruje japę, żeby go tam wpuścić. I oczywiście nafutrować.
3) Będąc małym kotem lubi się ciepełko. Bardzo. Duzi są niby jakoś tam letni, ale najcieplejszy w domu jest brzuch RudegoPsa i jego język, który niesie za sobą dodatkowe korzyści w postaci masażu. Nie jest to może jakiś bardzo wyrafinowany masaż i wygląda się po nim jak kurczak zaraz po rozwaleniu skorupki, ale - jako zostało powiedziane - brzuch ciepły jest i przytulając się do niego, szybko się schnie. I można spać.
4) Małe kotki bardzo szybko śpią. Na przykład wystarcza im w zupełności 5 godzin snu: od 23-ciej do 4-tej rano. Wtedy się wstaje, idzie do sypialni i ogląda materac z Dużymi ze wszystkich stron. Zazwyczaj jakiś kawałek Dużych wystaje spod kołdry i można na niego polować. A ponieważ wciąż jest się małym i LEKKIM kotkiem, Duzi zaczynają reagować dopiero, kiedy do zabawy przyłącza się Wujek Gadżet. I on to właśnie zbiera joby za skakanie po Dużych, kichanie im w twarz i gryzienie włosów. W tym czasie mały kotek nieruchomieje w fałdzie kołdry i wcale go nie widać i nie słychać. I nie czuć takoż. Za lekki.
i nikt o niego nie pyta... a nie! zaraz. Odebrałam maila w sobotę wieczorem. Pani znalazła małego na stronie schronu, zapytała też o Nadię, a następnie spytała, czy w związku tym, że Orest jest na stronie schroniska to psu należy się bezpłatna kastracja. Troszkę zgłupiałam. No owszem, nietoperkowy trochę jest. Może i spsiał nieco w towarzystwie. Ale żeby od razu tak z grubej rury małego kotka psem nazwać?
