Maurycy ze względu na swój kaszel był w poniedziałek na konsultacji u dr. Niziołka, który zdiagnozował u niego astmę.
Na forum dowiedziałam się, że niektóre koty przy pasożytach płucnych mają podobne objawy jak Maurycy (zresztą u Maurycego też były brane pod uwagę robaki).
Maurycy ma w tej chwili wdrażane leczenie pod kątem astmy.
Wątek jest po to, abyście pisali o swoich doświadczeniach z przedłużającym się u kotów kaszlem, bo może okaże się, że w przypadku mojego kota coś zostało pominięte, coś jeszcze trzeba sprawdzić – WSZYTKIE UWAGI SĄ DLA MNIE BARDZO CENNE.
W piątek będę kontaktować się z dr. Niziołkiem i przy okazji chętnie dopytam go o kilka rzeczy, które nie dają mi spokoju.
Zdrowie Maurycego:
będzie długo, bo problem trwa już bardzo długo, ale postaram się wszystko czytelnie opisać.
Maurycy adoptowany z Palucha w kwietniu 2011.
Z grzybicą (długo walczyliśmy, pomogła dopiero szczepionka), i świerzbowcem usznym- też ciężko się leczył.
Ale przede wszystkim - oczy zalepione ropą, w nosie bulgotało, występował kaszel, węzły chłonne powiększone.
Po podaniu antybiotyków wydzielina w nosie rozrzedziła się na tyle, że zaczęła wypływać z nosa w ilościach hurtowych. Maurycy zaczął bardzo kichać- wszystko dookoła było w glutach i we krwi, kocur oddychał fatalnie i wyglądał jak upiór.
Ale w tym czasie kaszel zniknął.
Infekcja ciągnęła się ok. miesiąc (oczywiście robiliśmy testy FIV/FeLV- ujemne) i w końcu udało się pozbyć gluta.
Ale wrócił kaszel – wyraźnie coś kotu w gardle przeszkadzało więc został odrobaczony. Pod koniec maja 2011 otrzymał Milbemax- w kuwecie pojawił się makaron. Zresztą kawałki robaków były widoczne w kale przez kilka dni. Po ok. tygodniu znowu milbemax-też trochę robaków w kale było. Po 2,5 tyg. - Advocat.
Po odrobaczeniu kaszel zniknął.
I wrócił jak bumerang po dwóch miesiącach. Ale wyglądał już inaczej niż poprzednio.
Wyciągnięta do przodu głowa, dziurki nosa rozszerzone, gwałtownie wydychane powietrze, pojawiał się dźwięk, jakby było dużo wydzieliny w gardle. Na końcu kot odłykał.
Tak to wygląda:
http://www.fotosik.pl/video/dccbb8c6591944ff.htmlhttp://www.fotosik.pl/video/b8496963950012b8.htmlZnowu dostał milbemax (choć wetka twierdziła, że zarobaczenie jest niemożliwe)- tym razem w kale nic nie było i odrobaczenie nie miało żadnego wpływu na rodzaj kaszlu i jego częstotliwość. Zylexis, którego w tym czasie dostał 4 dawki również w żaden sposób nie wpłynął na kaszel.
Kaszel trwał ok. 10-20 minut i ataki powtarzały się regularnie co 2-3 dni przez okres około 4 miesięcy- od sierpnia do listopada 2011.
W listopadzie Maurycy dostał steryd w zastrzyku (dexafort), po którym kaszel CAŁKOWICIE zniknął na ponad dwa miesiące.
W tym czasie w badaniach krwi wyszła podwyższona kreatynina (2,1 mg/dl) i po stu różnych pomysłach naszej wetki zamiast „leczenia” zrobiliśmy badanie moczu (ciężar właściwy ok., bardzo dobry stosunek białka do kreatyniny, ale za to wyszły kryształy) i porządne USG – z nerkami wszystko w porządku. I zmieniliśmy weta (zresztą na bardzo polecanego na forum).
W lutym kaszel wrócił i trwa do dzisiaj, ale ataki są zdecydowanie rzadsze (kilka razy w miesiącu) i łagodniejsze- czasem faktycznie Maurycy wygląda jakby miał wypluć płuca, a innym razem po prostu jednorazowo bardzo gwałtownie ze świstem wydycha powietrze.
Nasza obecna wetka stwierdziła, że wprawdzie ustawia się jak przy astmie, ale wg niej są to pasożyty płucne. I ruszyliśmy z odrobaczaniem:
23.03.- Stronghold
21.04. – Stronghold
19.05. - Stronghold
16.06.-Stronghold
07-09.07. - Panacur
21-23.07.- Panacur
12.08.- Milbemax.
Oczywiście robiliśmy badanie kału na pasożyty (próbki zbierane przez tydzień)- wynik negatywny, ale wiadomo jak to jest z tymi badaniami…
I jeszcze jedna uwaga: Maurycy nigdy nie wymiotował robakami, nigdy też nie miał biegunki.
Kaszel- mimo odrobaczenia- bez zmian, jak był tak trwa do dzisiaj.
Zrobione w lipcu RTG wykazało zmiany w oskrzelach (umiarkowanego stopnia zmiany w miąższu płuc- delikatne nacieczenia około oskrzelowe w całych polach płucnych, serce – w porządku).
Po odrobaczeniu i prześwietleniu zaproponowano nam steryd w zastrzyku (bo już raz pomógł) lub konsultację u dr. Niziołka.
Ze względów chyba oczywistych wybraliśmy się do doktora Niziołka.
Na podstawie prześwietlenia (widać, że ciągle coś się dzieje w oskrzelach), podwyższonej hemoglobiny we wszystkich badaniach krwi (co świadczy o niedotlenieniu), po wykluczeniu pasożytów, chorób serca, nowotworów płuc i przede wszystkim na podstawie nagranego kaszlu (wg dr jest on typowy dla astmy)- zdiagnozował astmę, na szczęście łagodną.
Maurycy od poniedziałku przyjmuje leki rozkurczające drogi oddechowe i steryd w tabletkach, ale docelowo ma mieć inhalacje co jest najbezpieczniejszą metodą leczenia (zresztą przy nerkach Maurycego zastrzyki i tabletki nie wchodzą w grę).
I tu moja prośba do osób mających doświadczenie z kocią astmą lub pasożytami płucnymi – czy jest coś o co powinnam jeszcze dopytać lub poprosić o jakieś dodatkowe badania?
Czy może macie jakiś inny pomysł?
Wstawiam wszystkie wyniki badania krwi Maurycego zestawione w jednym dokumencie - może to w czymś pomoże.

Edit: dopisałam ważną informację