Hej, hej...jestem
Co tam było dalej?....oj ta starość

...czekajcie niech sobie przypomnę.....co to ja chciałam..
Aha. Kiedy dowiedziałam się o malutkich, starałam się jak najszybciej znaleźć im domki. Śliczny i super charakteru pingwinek, ten który się wtulał w Rozumka kiedy Go zobaczyłam pierwszy raz, znalazł dom u mojej córki. Dostał na imię Kicek, ponieważ kiedy chciał czegoś od Dużych wspinał się po nogach nie wdrapując się a skacząc, jak małpeczka. Kochany, miziasty, grzeczny, zapatrzony w swoich Dużych...........poskikał za Tęczowy Most kiedy miał 6 miesięcy.


(1.na działce;2.u mnie;3.w swoim domku;4.z Dużą)
Próbująca jeść to mała szylkrecia, nazywana przeze mnie Słoneczkiem a wgapiający się w talerz czarny malec nazywany był wtedy po prostu czarnuszkiem. Po odpchleniu, odrobaczeniu i oszlifowaniu małe diamenciki trafiły do Kakadu na akcję adopcyjną. Mała szylkrecia szybciutko znalazła Dużych a jej braciszek został w klatce sam. Po powrocie do domu odmówił jedzenia, zaczął wymiotować i biegunkować. U weterynarza usłyszałam straszne słowa:byc może PP. Zaczęła się walka: zastrzyki a przede wszystkim wciskanie jedzonka i pojenie. Próbował Patyczek,bo to on był tym czarnuszkiem, przejść po Tęczowym Moście ale Mu się nie udało. Został ze mną...Nie wygląda już jak patyczek, ale codziennie przechodzę drogę przez mękę żeby coś zjadł...Co u Słoneczka nie wiem, papiery adopcyjne podpisywał ktoś z Fundacji.

(1.rodzeństwo;2.szylkrecia;3.Słoneczko i Patyczek;3.Patyczek dziś)