Udało nam się wysterylizować wszystkie kotki, więc zaczęłyśmy dostawać "prezenty".
Pewnie niektórzy ludzie uważali, że brakuje nam małych kociaków i co roku podrzucali nam kilka.
Takie śliczne małe kociątka, nic tylko się zachwycać.
Niektórzy byli tak wspaniałomyślni, że dawali nawet kociakom "wyprawkę".
Mały, 6 tygodniowy kociak w zeszłym roku, darł się nad talerzem pełnym ogryzionych kurzych kostek.

Te podrzutki lądowały u mnie na tymczasie i szukałyśmy im domów, bo tam nie dałyby sobie rady.
W tym roku mamy 2,5 miesięcznego czarnego podrzutka. Jest oswojony, choć powoli zaczyna być nieufny.
Zawołany jednak do miseczki przybiega, pozwala się głaskać i mruczy, mruczy...
To miejsce przypomina namiastkę parku, ludzie chodzą tam na spacery z psami,
większość oczywiście puszcza je luzem, niech się piesek wybiega.
Czym grozi spotkanie tego kociaka z groźnym psem, chyba nie muszę pisać,
psy wyjadają teź z kocich misek, a ich właściciele jakoś nie mają żadnych obiekcji.]
Mam w tej chwili oprócz dorosłych tymczasów, 10 kociąt, z tego 4 na butli,
większe mają grzyba, od nich powoli zarażją sie inne, dorosłe koty.
Absolutnie nie mogę go do siebie zabrać i tak nie wiem jak dam radę wyjść z tych wydatków.
Fizycznie nie mam nawet miejsca na klatkę.
Proszę więc i błagam o dom dla tego kociaka, dom, obojętnie jaki, stały lub tymczasowy.
To tylko jedno małe, oswojone kocie, do tego narazie wygląda na zdrowego.
Kto przytuli małego podrzutka. Wciąż padają deszcze, to nie jest dobry czas na nocowanie na dworze.
Na tym terenie jeżdżą wielkie dostawcze samochody, co roku ginie pod nimi kilka kotów z tego stada,
a cóż dopiero taki mały knopek.
Podrzucajcie podrzutka, może komuś serce zabije mocniej i znajdzie się dla niego kącik.
"]



