MalgWroclaw pisze:ASK@ pisze:Próbowałam ukuć darmową sterylkę mamci u wetów.To na ich terenie jest. Inspektorat ogólny, lecznica, wetka co Żuka podesłała. NIC

.
Se złapiesz
siem martw.
Nie pomogły argumenty że bez cięcia,za 3 m-ce będą mieć to samo. Wiedzą to.
Nic z tego nie zrozumiałam, głupia jestem. Pani doktor podesłała Ci Żuczka i nie chce pomóc w sterylizacji? Nie pojmuję, ale może dlatego, że nie umiem już przeczytać ze zrozumieniem.
Kotka została złapana wraz z małymi na terenie weterynarii powiatowej i inspektoratu oraz naczelnego weta na powiat Otwock.Siedziała rodzinka na ich strychu .Wiedzieli o niej.Nawet podobno drążki przykładali by miała lepsze dojście.Czasem dokarmiali. Jak desant z małymi na podwórze zrobiła (bo male musiały skoczyć z 1,5 metra na dach a potem z 3 metrów na ziemię,a Strączek został) to nasz wet je zauważył i wychlapał Dance.Co to na wizytę polazła z Lucynką.Ona mi i tak się zaczęło bo ja musiałam jeszcze wieczorem poczłapać z Radarem.W nocy polazłam z TZ na rekonesans i zauważyliśmy mamcię z 4 maluszków .Zamieszkali pod rynną w betonowej rynience.Strączek darł sie na stryszku. Rano też płakał rozpaczliwie,że już w połowie drogi go slyszałam. W inspektoracie pracuje wetka, która naraiła nam Żuka. Więc już w poniedziałek w nocy do niej dzwoniłam prosząc o pomoc, a od wtorkowego ranka zaczęłam od nowa.To ona sprowadziła SP za moją namową choć miała wielkie opory bo obawiała się ,że moga płacic za ich usługę.
Jak moi wszystko złapali prosiłam inspektorat o załatwienie sterylki dla mamci. Darmowej. Wszak mają znajomych wetów, ona sama w lecznicy pracuje.Poza tym kot na ich terenie złapany wiec mogli by poruszyć znajomości .Ddatkowo choć o zrzutke prosiłam na wyprawkę dla rodzinki. Jaką kolwiek pomoc bo u nas kotó dostatek. Zostalam zbyta i odesłana do do TOZ-u lub schronu w Celestynowie.Konflikt interesów.
Ot i cała historia.
Asiu, dzięki za propozycję.
Matka chyba nie karmi małych. One nie pchają się do cyców wcale.Siedzą w rogach klatki.Nie tulą się do niej. Wręcz je czasem odgania i trzeba pilnować bo capie zębami. Myślę,że pokarmu to ona raczej nie ma.Wszystkie dzieci jedza same.Poza tym stres też swoje robi.Wiele przeszła. Poza tym jest problem z obsługą dzieciaków.Choc dziś było łatwiej. Niestety mama jest oswojona.

Jesli ktoś ma na zbyciu suche RC beybiki byłabym bardzo wdzięczna za zrzeczenie sie chrupek

. U nas końcówka Lucyni została i od pysia jej odjęliśmy by małe jadły.Ale jest trudno bo robi awantury i nic nie je.