Kot był odwodniony, bo rzygał przez dobę
Nie wydaje mi się, żeby badanie kału gówno dawało, skoro robi się je ludziom i zwierzętom. Wszystkie moje koty nie wychodzą na dwór i są systematycznie odrobaczane. Tak miałam kota nerkowego, kiedy mieszkałam na wsi. Jego leczenie polegało na zwalczaniu objawów, bo weterynarz znał się tylko na krowach i świniach. Co do nakłuwania pęcherza lekarka mi je odradziła. Badanie moczu na posiew ludziom można robić przez "nasikanie do kubka" więc nie rozumiem czemu u kota nie może. Kot dostał lek zastrzyk przeciwzapalny i osłonowy zanim wyszło, że ma coś z nerkami. Bo pierwotnie do lekarza poszłam z zapaleniem jelit a przy usg wyszło co wyszło z nerkami. I proszę bez zbędnych sarkazmów.
Pokrótce napiszę może krok po kroku co nastąpiło:
1) Anakin zaczął wymiotować po posiłku, (przez dobę), najpierw kilka godzin po, potem ok 15 minut. Ponieważ kiedyś przytkał się włosami (tzw. pilobezoary) z tym podejrzeniem udałam się do weta (tak, pastę odkłaczającą dostaje).
2) U weterynarza powiedziałam o powyższym plus o tym, iż zdarzało mu się robić kupę z niewielką ilością krwi (poprzedni wet mówił, że to jakaś nadwrażliwość i nic się nie da z tym zrobić).
3) Wetka zaleciła badanie krwi, kału oraz usg i zmianę karmy. Po wynikach usg wyszło, że układ pokarmowy jest ok i coś jest z nerkami.
4) ponieważ po zmianie karmy i podaniu leku przeciwzapalnego i osłonowego (wybaczcie, nazwy nie znam, zdałam się na weta, że mi nie zabije kota) problemy z jelitami ustały.
5) Następuje seria kroplówek z furosemidem, które mają trwać przez 5 dni (dzisiaj 3 dzień) w celu przepłukania kota. Po tym wszystkim ponownie nastąpi pobranie moczu (prawdopodobnie w lecznicy) i zostaną wykonane badania plus posiew.
Kot zachowuje się normalnie, bawi się, normalnie je i pije. Więc nie wydaje m się, żebym swoim działaniem narażała go na trwałą niewydolność nerek.