
Kupy nie ma. Legowisko sprzątam co parę godzin, bo Boluś leje jak sikawka strażacka.
Podanie mu gerbarka jest NIEWYKONALNE

Strzykawką gerberka podać się nie da, bo za gęsty. Rozrobię go najwyżej z wodą przegotowaną i podam za godzinę, chociaż parę kresek, żeby ruszyć to trawienie. Ale czuję, że samej mi przyjdzie jeść to przepaskudne paskudztwo. Żaden z moich niebieściuchów (ŻADEN - powtórzę) po kastracji nie chciał jeść okropnej mazi i sama musiałam dokańczać, według zasady: mydło nie-mydło, zapłacone - trzeba zjeść.
Bolek wywraca się na brzuch i każe miziać. Zalał mi ostatnie spodnie. Brzuchol ma nadal miękki. Do wetów wolałabym go wieźć w ostatecznej ostateczności, bo mój brak zaufania po tym, co mi ostatnio powiedzieli: "ewidentny brak witamin lub porażenie neurologiczne" odstręczyło mnie całkiem. Mój porażony neurologicznie kocurek zaczyna fest dupkę dźwigać i urządza sobie coraz dalsze wędrówki.