meksykanka pisze:Asiu
Przecież zrobiłyście więcej niż można było oczekiwać.
A że los był taki straszny![]()
Nie mam na to odpowiedzi.
Nikt nie był przygotowany na to co się stało i nikt ci tego ciężaru i tego smutku zabrać nie potrafi.
Straszne to wszystko.
Musisz się trzymać..
dla dobra własnego i tych kociastych, które zostały.
Zosiu ja nie rozpaczam nie mam na to siły, jestem zła że nie pojechałam dzień wcześniej do Olsztyna, ale tego już nie zmienię, obwiniam dr z Rysia, bo zmarnowała ogromną ilość surowicy, a dla nich to jest życie, jak można wygadywać głupoty że maluszki Taszy są bezpieczne bo dostają ochronę od matki i nie trzeba im podawać zylexisu i surowicy w momencie jak jedno z nich odchodzi. Zmieniam weta w innej lecznicy pracuje osoba z która mogę porozmawiać, która jak czegoś nie wie to mówi że musi sie dowiedzieć i słucha mądrzejszych od siebie, nie jest zadufana i nie uważa się za nieomylną, nauczyła mnie bardzo fajnej rzeczy, przypinania klipsa kotu w kark, dzisiaj to wykorzystałam przy wyciąganiu wenflona Filipowi, ta cholera z którą jedna osoba trzymająca nie bardzo sobie radzi jak dr cokolwiek przy niem robi, wciągu godziny mojej nieobecności w pokoju rozpracowała zabezpieczenie wenflonu i zaczął wyciągać, bałam się że przekuł żyłę i musiałam dokończyć żeby gówniarz się nie wykrwawił, w lecznicy dostał przydomek diabełek.