Potwierdzam - praca przy kotach to ciezka tyrka. Ale ja ta prace w sumie znam z wlasnego doswiadczenia, tyle, ze w troche mniejszej ilosci i troche innych okolicznosciach...
Jakies 1,5roku temu przezywalam ostry kryzys zwiazany z podrzucanymi do rodzicow i chorujacymi na potege kotami. Znikad pomocy, znikad wsparcia, ani porzadnej wiedzy jak z tym walczyc, jak podawac tabletki. Brak auta, do weta najblizszego kolo 20 km..
Siadalam psychicznie. Zalogowalam sie na forum szukajac wsparcia. Sabina byla pierwsza osoba, ktora wykazala sie checia pomocy, podniosla na duchu, doradzila co dalej robic. Za to JEJ dziekuje
Tak mnie wzielo na wspomnienia
Sabinko, ja z pewnoscia jeszcze sie zjawie by pomoc w kociarni. Mam nawet taka jedna chetna, ktora chce przyjechac, zobaczyc i cos pomoc. Takze przeczołgamy ja troche
Troszke mam daleko z Wejherowa do Ciebie, ale to tez nie jest koniec swiata, moge sie od czasu do czasu przejechac przeciez

Mam troszke fantow na bazarki, to przy okazji podrzuce Marii. A moze sama sie zabiore jakos za to... Choc strasznie opornie mi ida takie rzeczy
