Tylko że on jest u mnie już miesiąc i na początku tak właśnie robiłam. Dałam mu czas, nic nie chciałam robić na siłę. Siedział długo za łóżkiem, tam dawałam mu jedzonko, zawsze wszystko ładnie zjadał. Potem sam zaczął wychodzić i zaczął zwiedzać mieszkanie. Powoli zaczęłam go brać na ręce, na początku kulił się (zresztą tak samo kulił się u weta w czasie wszystkich zabiegów leczniczych), ale widzę dużą poprawę w jego zachowaniu. Teraz już się nie kuli, sam podstawia łepek do głaskania, widać że te pieszczoty sprawiają mu już przyjemność, przeciąga się u mnie na kolanach, nawet mruczy. Nie chciałabym teraz tego zaprzepaścić dając mu zupełną swobodę (w sensie, widzi mnie, ucieka i zero dotyku), bo boję się, że wtedy nigdy do mnie sam nie przyjdzie. Dlatego staram się brać go chociaż dwa razy dziennie na kolana i głaskać, ale go nie łapię na siłę, tylko wykorzystuję moment jak jest np. w kuchni, to biorę na ręce. Zawsze też w czasie mizianek daję mu jakiś smakołyk, potrafi zjeść mi z ręki i szuka następnego. A gadam do niego od samego początku, bo ja w ogóle dużo gadam do kotów

Tylko martwi mnie właśnie to, że po takich pieszczotkach, które widać że mu sprawiają przyjemność, tak jakby to wszystko zapominał

Ale Miki to młodziutki kocurek, pewnie potrzebuje jeszcze więcej czasu, pewnie wcześniej nigdy nie zaznał dobrego dotyku ręki człowieka
