Nadszedł ten dzień, kiedy zapach wydzielany przez dzielnie sprzątające wszystkie kąty koteczki stał się nie do opisania. Nie do wytrzymania. Straszny po prostu
Decyzja zapadła. Kąpiel.
Kit szybko załapał co i jak. Wystarczył mu widok odkręcanego kociego szamponu i... tyle go widzieliśmy. Dramatyczny pościg za kocurem, zdeterminowanym bronić tłustego i zszarzałego futra jak niepodległości, zakończył się w kuchni. I trzeba przyznać, że o mały włos Kit byłby górą. Nie udało mu się jednak zajść tak wysoko, jak sobie tego życzył - dłonie bezwzględne i okrutne schwyciły go na wysokości kuchennego okapu. Rudy walczył dzielnie i do samego końca. W obliczu przeważających sił wroga pozornie złożył broń, zwiotczał i pozwolił się zanieść do łazienki. Będąc już pod prysznicem, zdecydował się wstąpić do partyzantki i nękać wroga znienacka. Wił się jak piskorz, parę razy udało mu się nawet wspiąć na ramię dwunożnego prześladowcy. Nie oszczędzał pazurów, w tej walce nie było mowy o kompromisie, o nie. Mydlony i pieniony przez wyjątkowo wredną dwunożną zdołał nawet obrócić się z sykiem i wypłacić jej z nawiązką uzbrojoną łapą. Spłukiwany, miotał klątwy pod nosem, obiecując, że wyrządzonej mu krzywdy nie zapomni. Owinięty w ręcznik nieco spuścił z tonu. Niech im będzie - chcą, niech wycierają.
A potem poszedł w poczuciu niezasłużonego nieszczęścia.
Widok dzielnego wielkiego Kita w takim poniżeniu niewątpliwie ucieszyłby Aliena, gdyby nie fakt, że w jednym oślepiającym błysku refleksji pojął biedak, że ręce bezwzględne i okrutne schylają się po niego. Łaciaty spróbował innej strategii - chyłkiem wsuwał się za komodę, lecz czy to dłonie były za szybkie, czy tyłek za gruby - dość, że i on uległ przemocy.
Mały biedny Ali poddał się ablucjom z pokorną rezygnacją. Wzdychał tylko cichutko i skomlił. "No dajcie już spokój, przecież będę całkiem biały"

. Po wszystkim kaszlnął znacząco, na znak, że takiego traktowania nie przeżyje i żeby dwunożni sobie wiedzieli

.
Potem był święty spokój, dwie zmory doprowadzały się do porządku, od czasu do czasu zamieniając się miejscami na kaloryferze. Po prawdzie uważają, że całe te tortury były niepotrzebne. Ali, ewidentnie podburzany przez Kita, daje wszystkim do zrozumienia, że stracił zaufanie do świata i więcej mruczeć na dobranoc nie będzie. Kit przechadza się po mieszkaniu w wielkiej obfitości gęstego złocistego futra z miną wyrażającą zaskoczenie: "ten piękniś to naprawdę ja?".
Ogólnie wyglądają i pachną oszałamiająco. Szkoda tylko, że zanim łaskawie przebaczą i pozwolą dwunożnym zanurzyć w czystym, aromatycznym futerku, bez wątpienia zdążą się z powrotem uflogać

Ale co tam
