Pani weterynarz wyszła pół godziny temu - kolejna wizyta domowa, uznaliśmy że Etnie nie spodoba się transport...
Znów zastrzyki dla obu kociczek...
Czarnuszka cały dzień nic nie jadła - byliśmy już zaniepokojeni ale wieczorem 'nadgoniła' stopniowo porcję zgodną z rozkładem. Dostała m. in. środki przeciwbólowe - wetka podejrzewała że nie je po prostu dlatego że ją boli. Najprawdopodobniej ma rację - po dostarczeniu miski pod nosek miska została spożyta. Inna sprawa że spróbowaliśmy lekkich manewrów z typem jedzonka - może to okazało się bardziej kuszące? Grunt że coś zjadła. Rana goi się dość dobrze - ale dowiedzieliśmy się że jak skończymy bieżące kuracje to czeka nas jeszcze przemywanie oczek... niestety - kk...
Etna była dzielna... Wydobyłem ją z jej domku (pomimo jej biernego oporu) i mogłem trochę pogłaskać w oczekiwaniu na jej kolej.. Ma piękne gęste futerko. Po minutce się uspokoiła, po kolejnych kilku miała stanowczo dość - ale nie była agresywna. Wydaje nam się że damy radę się dogadać - choć może nie od razu
Pani weterynarz patrzyła troszkę dziwnie - po doświadczeniach z Lisicą na czas wizyty założyłem grubą bluzę i rękawice
Lisica wprawdzie potrafiła przegryźć twardą skórzaną rękawicę - ale zawsze obrażenia były mniejsze
Etna była grzeczniutka, Czarnuszka - prawie grzeczniutka, więc następnym razem chyba im zaufam i nie założę zbroi
Przyszła dziś druga część wyposażenia dla kotów (w tym kontenerek) - jutro odsyłamy te w których kociczki przyjechały. Jeszcze raz przepraszam za to opóźnienie, baliśmy się zostać bez pojemniczka pozwalającego 'awaryjnie' przetransportować futerka do weta...
po godzince:
zapakowałem Czarnuszce przednie łapki z powrotem do kaftanika - już drugi raz się wyślizgnęła... trzeba będzie jej pilnować. Wolałbym żeby spała na fotelu - ale ona ma na ten temat swoją, bardzo zdecydowaną opinię:
Mały celowo jej krzywdy nie zrobi ale trochę obawiam się że może ją np. zrzucić przez sen... ale ona odniesiona gdzie indziej wraca do niego.