Pewnego listopadowego dnia pojawiły się w naszym domu kocięta: panna Pysia i pan Maciek. Teoretycznie zamieszkały "na trochę", bo szukają w dwupaku DS. Praktycznie, to ten DS jakoś się wcale nie szuka a koty są słodkie, kochane, bardzo grzeczne i chyba jest im u nas dobrze. Ponieważ dotychczas były "tymczasami" u syna, więc nazywamy je wnuczętami.
Ostatnio edytowano Pt sie 11, 2017 20:50 przez Barbasia, łącznie edytowano 2 razy
Mogą sobie wszyscy mówić że to zwykły dachowiec ale dla mnie Maciuś to jest skrzyżowanie kota syberyjskiego z norweskim leśnym (zwłaszcza z charakteru). Nie lubi się przytulać ale wtedy kiedy ma na to ochotę podstawia się do drapania i głaskania. Jeśli na coś nie ma ochoty tylko w milczeniu się wyrywa nie używając przy tym pazurów. Siła spokoju. Za to Pysia jest słodkim miziakiem i ciągle się dopomina o pieszczoty, albo sama "dopieszcza".
Ostatnio edytowano Pt sie 11, 2017 21:12 przez Barbasia, łącznie edytowano 1 raz