Wróciliśmy

Cała trójka

Spędziłam 10 godzin w trasie.... Z czego 2,5 godziny jazdy przez Warszawę

A na dodatek drogę powrotną "umilał" Pigo wyjąc. Jestem pod wrażeniem brata

że nas po drodze nie wysadził, bo kocur naprawdę uparcie miauczał
Gdy Pigulca wypuściłam w łazience z transporterka, to kot, który kilka godzin i kilkaset km wcześniej był strasznie dziki i przerażony, nie wiedział jak ma się wyginać, żebym mogła Go drapać i głaskać

A jak przy tym mruczał i bulgotał

Po mieszkaniu przedefilował z podniesionym ogonem, poprzytulał do Ogryzka, nawet z Pestką nie było spięć. Zdążył wejść na szafę, wyjść na parapet i poćwierkać

Teraz leży "rozwalony" i wyluzowany na podłodze

Trochę jest sfochowany i ucieka przede mną - ale ja zawsze byłam ta "zła", bo łapę koty do weta, trzymam przy obcinaniu pazurów, więc się nie przejmuję
Zobaczymy jak noc minie
