Witajcie kochane. Mam ogromną ochotę Wasze kocie wątki pozwiedzać, tylko muszę najpierw kilka godzin do każdej doby dokupić. Laserek nadal nie działa, a ja jestem w desperacji. Powiedzcie mi proszę, czemu ludzie chcą przygarniać kociaki w wieku Primy? Absolutnie nie mówię, by tego nie robili. Ktoś w końcu musi. Ale cóż to za atrakcja? My wysiadamy. Gaja przy Pri zdziecinniała na powrót. Razem dom roznoszą. Ale Gaja ma mniejsze moce przerobowe i Primce zostaje jeszcze energii na psy i na nas. A co by było gdyby nie Gaja? Nawet nie chcę myśleć. Brawunia ma młodszą siostrę w nosie. Czasem ją wymyje, czasem „szczeli” z liścia. Zupełnie nie jest fanką kocich zabaw. Wszystko na jej własnych warunkach. Kociczki mają sporo zabawek, sama nawet uszyłam im myszy. Wszystko jest fajne, ale niewystarczające. Będę poszukiwała wierzby. Może witki troszkę zajmą te małe potworki? Już nie mam siły. Brawunia była taka grzeczna od początku, nie wspinała się, nie niszczyła. To co ten berbeć wyrabia, to przechodzi ludzkie pojęcia. Primka nawet przydomek „surykatka” dostała, bo staje tak śmiesznie na tylnych łapkach i niucha, gdzie tu by jeszcze pójść, jakie zapachy znęcą.
Dziś byliśmy na drugim szczepieniu Primy. Suki nam awanturę przy wyjściu urządziły, że niby gdzie tak bez słowa zabieramy ich kota! No, jakim prawem! Kiedy wróciliśmy, kociak został wywąchany na wszystkie strony, dostał gratisowe mycie uszu i … no tego zupełnie innego końca kotka. Milion razy sprawdziły, czy to na pewno ich kotek, czy nic mu nie popsuliśmy, czy nadal je kocha. Kotek kocha – uff. Polizał Zuzię po pysku, ugryzł w nos. Zuzia szczęśliwa. Ghana zaczęła zachęcać do zabawy, gonitwy. Musieliśmy ją troszkę przystopować, żeby jej się rozklapciany kotek nie przyczepił do łapy. Primka raczej lubi te zabawy, często sama zaczepia. Jednak, kiedy pies nie chce się poddać, zaczyna się irytować i fukać, a czasem potrafi pazurem przejechać. Na co pies się zaczyna irytować i wpatruje się w kota karcąco. Lecz zanim pies dobrze wzrok skupi, kot już jest na innej planecie zajęty nowymi sprawami.
Myślę, że między naszymi futrami jest miłość. Nie jest to młodzieńcze, romantyczne zadurzenie. Jest to prawdziwa, dojrzała miłość, która przeżywa swoje dobre i złe chwile. Czasem pojawiają się konflikty, czasem drobne złości, ale wszystko jest wybaczane w tej futrzastej rodzinie – i to jest najważniejsze. Tego właśnie powinniśmy się od nich uczyć. Nasze sunie – ja wcale nie żartuję – znają może nie słowo, lecz gest „przepraszam”. Przepraszają siebie i koty i nas czasem. Kotki natomiast są ponad to, żeby przeprosić. One odpoczywają od siebie i później puszczają w niepamięć te drobne niesnaski . Ale kiteczki potrafią być i mściwe, pamiętliwe. Oj potrafią. Może to taki wredny babski charakter? Tak twierdzi mój TZ. Nie wiem, czy sam nie powinien za to dostać z liścia?
Takim oto stekiem chaotycznych refleksji dziś Was ugoszczę drogie panie. Nie mogę jakoś się ogarnąć bardziej trafnie. Nie wiem, w co ręce najpierw włożyć i oczy mam już do dokoła głowy. Znacie to na pewno, oj znacie.
