A ja byłam u kotów dzisiaj rano. Ucieszyły się, bo zaniosłam surowe mięsko.Dostała też Kitka, kotka wetki. To znajda, piękna, czarna kotka z uciętym ogonkiem. Wetka ją uratowała, miała pękniętą macicę.Ten urwany ogonek to pewno sprawa psa, bo Kitka rzuca się na każdego, który przychodzi do lecznicy. Nieważne jak duży jest pies, ale szczególną niechęć ma do yorków.To bardzo mądra kotka, nieufna, nie znosi być brana na ręce, gryzie i drapie, ale ja ją już przekupiłam

Kojarzy mnie z miską i zawsze prowadzi do "stołowki", gdzie są jej miseczki.
Bombaj domaga się wypuszczenia poza to pomieszczenie dla kotów. Dobrze się czuje, ale rana nadal nie zagojona.Wetka systematycznie ją czyści, jest już ziarnina, ale do całkowitego wygojenia jeszcze daleko.To musiał być jakiś stary uraz.Bombaj siedzi w klatce i nauczył się już załatwiać do kuwety.Pokazuję mu sedes, ale jakoś udaje, że nie wie, o co chodzi
Nela jest wciąż zestresowana, miałam dzień przerwy i to źle wpłynęło na jej oswajanie. Na wetkę syczy, na mnie nie, na szczęście.Głaszczę ją, bawię się z nią, wychodzi przy mnie na jedzenie, ale na ręce nie da się wziąć.Nie naciskam, ale spróbuję chodzić dwa razy dziennie, musi w końcu przełamać strach i dać się wyciągnąć z klatki.